Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Afganistan: Drugi tydzień trwa wielka bitwa z talibami

0
Podziel się:

Do ataku na Helmand talibowie zebrali liczącą prawie tysiąc partyzantów armię.

Afganistan: Drugi tydzień trwa wielka bitwa z talibami
(Kate Holt /eyevine/EAST NEWS)

Afgańskie wojsko toczy z talibami walkę w południowej prowincji Helmand, opiumowym zagłębiu Afganistanu i całego świata.

Do ataku na Helmand talibowie zebrali liczącą prawie tysiąc partyzantów armię. Zaatakowali przede wszystkim powiat Sangin, z którego w maju wycofali się ostatni żołnierze amerykańscy. Zanim Sangin i Helmand przejęli w 2009 r. Amerykanie, za rejon ten odpowiadali Brytyjczycy, którzy w nieustannych walkach z talibami w samym Sanginie stracili ponad stu żołnierzy. Niewiele jest w Afganistanie zakątków, w których tocząc 13-letnią wojnę, Zachód stracił tylu żołnierzy co w Sanginie.

Amerykanie odebrali Brytyjczykom Helmand, kiedy prezydent Barack Obama zdecydował się zwiększyć do prawie 100 tys. liczebność wojsk USA w Afganistanie, by korzystając z przewagi ostatecznie rozbić talibów i przechylić na swoją stronę szalę wygranej w afgańskiej wojnie. Obama i jego generałowie wybrali Helmand na główną arenę wojny, by pobić talibów w ich własnym mateczniku, a przy okazji odebrać im spod kontroli tamtejsze pola maku, najbogatsze zagłębie opiumowe świata.

Amerykanie rzeczywiście przerzucając do Helmand ponad 20 tys. żołnierzy piechoty morskiej rozbili tam partyzantów, a przejęte pod kontrolę powiaty przekazywali po kolei afgańskiemu wojsku. Sami powoli wycofywali się z działań zbrojnych, ograniczając się do sporadycznych zbrojnych rajdów oraz wspierania, szczególnie lotniczego, afgańskich żołnierzy.

Na pół roku przed wycofaniem z Afganistanu zachodnich wojsk, talibowie nie przypadkiem zaatakowali właśnie w Helmandzie, który w zamierzeniach Amerykanów miał się stać symbolem ich triumfu pod Hindukuszem. Na najważniejszy póki co cel tegorocznej letniej ofensywy partyzanci wybrali graniczący z Pakistanem powiat Sangin, z którego na początku maja wycofali się ostatni żołnierze z USA. Od wiosny przerzucali sekretnie ludzi i broń do Helmandu, a w czerwcu tysiąc partyzantów przeprawiło się na północne brzegi rzeki Helmand i zaatakowało pozostawione same sobie posterunki i garnizony afgańskiego wojska.

_ - To nasza największa ofensywa od wielu lat - oznajmił rzecznik talibów z afgańskiego południa Kari Jusuf Ahmadi. - Naszym celem jest nie tylko przejąć kontrolę nad powiatem Sangin, ale zburzyć morale armii Kabulu i Zachodu _.

Zachodni generałowie, którzy w ostatnich latach zachowywali służbowy optymizm, przekonując, że szkolone i zbrojone przez nich wojsko poradzi sobie z partyzantami, wraz z rozpoczęciem natarcia talibów sugerowali w prywatnych rozmowach z dziennikarzami, że 350-tysięczne afgańskie wojsko nie powstrzyma ofensywy i powinno raczej, poddając wiejskie powiaty, skupić się na obronie prowincjonalnej stolicy Laszkar Gah i wiodącej przez nią drogi do Kandaharu, Kabulu i Heratu.

Afgańskie wojsko początkowo dało się zaskoczyć. Z Sanginu walki błyskawicznie przeniosły się na sąsiednie powiaty Kadżaki, Musa Kala i Nazad, a z powodu braku broni i amunicji, rządowe wojska poddawały partyzantom teren. Ponad 2 tys. ludzi straciło dach nad głową.

Po kilku jednak dniach rządowe wojsko przystąpiło do kontrnatarcia. Dzięki podesłanym posiłkom z Laszkar Gah (2 tys. żołnierzy) i wsparciu Zachodu (w Helmandzie wciąż stacjonuje też ok. 4,5 tys. Amerykanów, 2,5 tys. Brytyjczyków, prawie tysiąc Gruzinów, a także mniejsze oddziały Duńczyków, Estończyków i Jordańczyków), afgańskim żołnierzom udało się powstrzymać natarcie talibów, a nawet przejąć inicjatywę w walkach. Według zachodnich generałów bitwa w Helmandzie może się okazać dla afgańskiego wojska generalną próbą przed 2015 r., kiedy to po wycofaniu wojsk Zachodu w dalszym prowadzeniu wojny z talibami Kabul będzie zdany już tylko na siebie.

Przedstawiciele Kabulu twierdzą, że zdali egzamin, choć ich zdaniem ofensywę partyzantów wspierał pakistański wywiad wojskowy ISI, usiłujący ustanowić przychylne Islamabadowi władze w Kabulu po wycofaniu Zachodu z Afganistanu. Mimo wielu ofiar (50 zabitych żołnierzy i policjantów, drugie tyle przypadkowych cywilów i prawie stu talibów), talibowie nie zostali co prawda rozgromieni, ale przynajmniej ich natarcie zostało powstrzymane. Zdaniem zachodnich wojskowych dowodzi to, że talibowie nie dysponują ani arsenałami, ani umiejętnościami, ani ambicjami, porównywalnymi do tych, którymi charakteryzują się dżihadyści z Iraku i Syrii.

O pożegnaniu Zachodu z wojną pod Hindukuszem świadczy, że podczas najgwałtowniejszych w tym roku walk w Afganistanie zginął w nich tylko jeden żołnierz Zachodu - Amerykanin. W ostatnim roku zachodniej obecności wojskowej w Afganistanie zginęło ok. 40 żołnierzy Zachodu, z czego trzy czwarte stanowili Amerykanie.

Czytaj więcej w Money.pl
Najbardziej krwawy rok w historii tej wojny W sumie liczba ofiar cywilnych wzrosła o 14 procent.
Gorąco na ulicach Kabulu. 10 tysięcy ludzi... Nasz ukochany prezydent to Abdullah Abdullah - krzyczała część manifestantów. Niektórzy darli plakaty z podobiznami Karzaja.
150 zabitych w Afganistanie. Wojna nadal trwa Talibowie podkładali ładunki wybuchowe wzdłuż dróg i w wioskach w celu powstrzymania ofensywy rządowych sił afgańskich.
wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)