Informacje przesyłane kanałami SMS można podpisać dowolnym numerem telefonu lub nazwiskiem. Mogą więc być wykorzystane do popełnienia przestępstw.
Trafiło na warszawskiego przedsiębiorcę. Jego numer telefonu w grudniu 2006 roku umieszczono bez jego wiedzy w esemesowym serwisie towarzyskim "Razem" wraz z ofertą towarzyską: "Młody przystojny zrobi wszystko za 50 PLN. 600 * *". Zaraz potem zasypała go lawina odpowiedzi, skutecznie uprzykrzając mu życie przez kilka kolejnych miesięcy.
Straty z powodu zniesławiającej go wiadomości wycenia na 300 tys. złotych. Przed sądem domaga się zadośćuczynienia i ukarania sprawcy. Dotąd ustalono, że zniesławiający SMS wysłany został z jednego ze służbowych telefonów pracownika Biura Obsługi Abonenta. Przeciwko niemu toczy się obecnie postępowanie karne z oskarżenia prywatnego przed Sądem Rejonowym w Warszawie.
Rzecznik prasowy PTC w rozmowie z Money.pl zaprzecza, jakoby były jakiekolwiek zgłoszenia nieprawidłowości w działaniu serwisu towarzyskiego.
Poszkodowany bezskutecznie próbował zainteresować sprawą prokuraturę i sąd. Teraz nieprawidłowościami w toku postępowania prawdopodobnie zajmie się Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.
"On pozna ją", "On pozna jego"
Kanały SMS to usługa, którą każdy abonent może sobie uruchomić włączając odpowiednią opcję w telefonie. Na przykład za pośrednictwem kanału nr 60 można otrzymywać oferty pracy, a z kanałów 21-25 odbierać oferty matrymonialne.
Można wysyłać własne wiadomości. Trafiają one do wszystkich, którzy mają aktywną usługę. Wystarczy wpisać treść ogłoszenia i podać zwrotny numer telefonu. Co najgorsze, podanego numeru telefonu nikt nie weryfikuje, a w ogłoszeniu nie widać tego, z którego anons został wysłany.
_ Informacje przesyłane przez kanały sms mogą dotrzeć do wszystkich abonentów sieci Era, czyli około 10 mln osób. Realnie - odbierają je tylko ci którzy mają aktywne kanały tematyczne. Operator nie ujawnia, jak liczna jest to grupa. _Szczególnie kontrowersyjne są kanały serwisu towarzyskiego "Razem". Pojawiają się tam - szczególnie w porze wieczorowej - wulgarne treści, zapytania o współżycie seksualne z nieletnimi.
Formalnie przed takimi treściami użytkowników kanału towarzyskiego chroni regulamin. Nie ma jednak żadnych realnych mechanizmów ochrony, zaś operator umywa ręce.
"W ramach świadczonych przez PTC usług poprzez portal internetowy zostały wdrożone określone narzędzia mające na celu eliminację tego typu przypadków, które naruszałoby dobre obyczaje oraz propagowały treści rasistowskie lub dotyczące przemocy" - informuje rzecznik prasowy Ery.
W rzeczywistości jednak wspomniany mechanizm nie działa. Wysyłający wiadomości z wulgarnymi treściami używają specjalnej pisowni, której ów automat nie rozpoznaje. Litery w słowach wulgarnych oddzielają kropkami lub niektóre z nich zastępują cyframi.
System informatyczny nie ujawnia numeru, z którego wysyłane jest ogłoszenie. "Wrobić" więc można każdego.
"W przypadku umieszczenia numerów telefonicznych na określonych serwisach oferowanych przez PTC, niezgodnie z wolą dysponentów tych numerów, PTC blokuje możliwość umieszczania tych numerów we wszelkich możliwych konfiguracjach umożliwiających identyfikację numeru jako ciągu znaków" - zabezpiecza się rzecznik prasowy Ery. Dodać jednak należy, że blokada następuje dopiero po zgłoszeniu nieprawidłowości.
Telefon PTC, a wina pracownika?
Po wysłaniu wiadomości Tomasz W. został zasypany odpowiedziami na ogłoszenie. "Do połowy maja 2007 roku otrzymywałem dziennie do kilkunastu propozycji - w formie telefonów lub wiadomości SMS - uprawiania seksu homoseksualnego w zamian za otrzymywanie korzyści materialnych" - opowiada poszkodowany. Dodaje: "Niektóre rozmowy i SMS-y były wulgarne i obraźliwe". Krępująca wiadomość dotarła również do bliskich i znajomych poszkodowanego.
Niestety, podany numer telefonu widniał na dokumentach firmowych i wizytówkach, dlatego poszkodowany abonent nie mógł z niego zrezygnować. Wystąpił więc do operatora o zablokowanie dalszej publikacji tej oferty. Dopiero w marcu czasowo zablokowano wskazany numer dla usługi kanału esemesowego.
Poszkodowany abonent natychmiast po zdarzeniu zgłosił do PTC pisemną reklamację, poinformował również telefonicznie Biuro Obsługi Abonenta. Operator w odpowiedzi na zgłoszenie uchyla się od odpowiedzialności, a na osłodę zdenerwowanemu klientowi zaproponował jedynie promocyjną ofertę.
Operator zasłaniając się ochroną danych osobowych nie udostępnił też poszkodowanemu danych nadawcy i treści ogłoszenia.
Dopiero na wniosek Prokuratury Rejonowej w Warszawie z lipca 2007 roku ujawniono, że oferta wysłana została z telefonu służbowego jednego z pracowników Biura Obsługi Klienta PTC, który po ujawnieniu sprawy, został dyscyplinarnie zwolniony.
Powołując się na art 120 par. 1 Kodeksu Pracy, Era uchyla się od odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez jej pracownika. Uważa, że zarzucane konsultantowi Maciejowi M. czyny nie były bezpośrednio związane z wykonywanymi obowiązkami. Szkoda wyrządzona została poza godzinami pracy i miejscem jej wykonywania, dlatego pracodawca nie poczuwa się do winy.
"Oskarżony Maciej M. również nie przyznaje się do winy. Zeznając, jako winnego wskazuje właściciela numeru telefonu, byłego pracodawcę - PTC" - wyjaśnia poszkodowany Tomasz W.
Poszkodowany jest przekonany, że pracodawca powinien odpowiadać za wysłanie z telefonu służbowego zniesławiającego SMS-a przez pracownika i dlatego zamierza wnieść sprawę cywilną przeciwko operatorowi. Domaga się zadośćuczynienia i odszkodowania za konsekwencje związane z wysłaniem zniesławiającego SMS-a. Wśród nich wymienia m.in.: likwidację działalności gospodarczej i krzywdy moralne.
Tomasz W. straty poniesione z tego powodu wycenił - na prośbę operatora - na ok. 300 tys. złotych. Czeka na odpowiednią propozycję ugody. Era nie poczuwa się jednak do odpowiedzialności. Winą obarcza swojego byłego pracownika.
Za pomówienie przy użyciu środka masowego przekazu, a za taki być może można uznać kanał SMS, winnemu - na mocy art. 212 par. 2 - grozi grzywna, kara ograniczenia albo pozbawienia wolności do lat 2.
Interwencje w sprawie wadliwej usługi prowadzą do Strasburga
Pomówiony Tomasz W. poza reklamacją dwukrotnie zwrócił się też do operatora z prośbą o poprawienie funkcjonalności serwisu i zwiększenia ochrony prywatnych danych. Za każdym razem odmówiono mu współpracy.
Poszkodowany zwrócił się też z prośbą o interwencję w sprawie wadliwej usługi do Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Dyrektor Delegatury UKE w_ Podobną usługę SMS oferuje Telegazeta. Tam jednak numer telefonu nadawcy musi być (zgodnie z art. 12 par. 2 regulaminu) identyczny z numerem podawanym w ogłoszeniu. _ Warszawie potwierdził jedynie, że esemesowa usługa Ery jest wadliwa, jednak nie podjął żadnych czynności.
Uznał, że sprawa nie dotyczy ustawy o prawie telekomunikacyjnym, a więc leży to poza zakresem działalności UKE. Niezależnie od tego UKE w lutym 2007 wystąpił jednak do Ery o wyjaśnienie zaistniałych nieprawidłowości. Tomasz W. jeszcze raz zwrócił się do UKE z prośbą o wnioskowanie z urzędu o wszczęcie postępowania z uwagi na interes społeczny. Urząd w sierpniu minionego roku po raz kolejny odmówił zajęcia się sprawą.
W czerwcu 2007 roku Tomasz W. złożył na Komendzie Rejonowej w Warszawie powiadomienie o popełnieniu przestępstwa powołując się na odmowę wszczęcia postępowania przez prokuraturę rejonową potwierdzoną przez prokuraturę okręgową. Odmowa ta - jak twierdzi poszkodowany - dotyczyła innego przestępstwa.
"Prokuratura nie odnalazła znamion popełnienia przestępstwa w sprawie umieszczenia zniesławiającej wiadomości w portalu internetowym. Tymczasem mnie zniesławiono poprzez wiadomość SMS. Internet nie ma tu nic do rzeczy" - mówi Tomasz W.
Poszkodowany już wystosował pismo do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Skarży się m.in. na patologiczne nieprawidłowości w toku procedowania sądowego oraz bezczynność organów państwa w toku zaistniałego przestępstwa.
Jest przekonany, że usługa jest wadliwa, a organy ścigania nie dopełniły swoich ustawowych obowiązków bagatelizując jego doniesienia.
| Olgierd Rudak: To kliniczny przykład rozbieżności prawa i przyzwoitości |
| --- |
| Z jednej strony rację może mieć operator telekomunikacyjny wskazując, iż art. 12-14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną zwalniają go z odpowiedzialności za przechowywane lub przekazywane dane. Co więcej, zgodnie z art. 15 podmiot świadczący takie usługi nie ma obowiązku sprawdzania przekazywanych, przechowywanych lub udostępnianych danych. Oznacza to, że pokrzywdzony z pewnością może dochodzić odpowiedzialności od bezpośredniego sprawcy. Konstrukcja przyjęta w art. 120 par. 1 kp faktycznie wyłącza odpowiedzialność pracodawcy za szkody wyrządzone przez pracownika w sytuacjach, które nie były związane z wykonywaniem przez niego pracy. Poważne wątpliwości budzi jednak sposób ochrony dóbr osób, które nie są usługobiorcami usług świadczonych przez PTC sp. z o.o. Zasada, iż trzeba się sparzyć - a zatem wiedzieć o nadużyciu popełnionym przez inną osobę - następnie wystąpić do operatora z wnioskiem o zablokowanie możliwości umieszczania numeru telefonu w tego rodzaju serwisach jest po prostu
nieprzyzwoita. |