Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Marsz Niepodległości 2013. Policja żąda grzywny dla organizatora

0
Podziel się:

Podczas warszawskiego marszu w 2013 roku doszło między innymi do ataku na squat i podpalenia tęczy na Placu Zbawiciela.

Marsz Niepodległości 2013. Policja żąda grzywny dla organizatora
(PAP/Radek Pietruszka)

Kary pięciu tysięcy złotych grzywny żąda policja dla Witolda Tumanowicza (na zdjęciu), przewodniczącego Marszu Niepodległości w 2013 r., za niepodporządkowanie się rozwiązaniu zgromadzenia i tolerowanie pirotechniki w czasie przemarszu. Obrona chce uniewinnienia. Wyrok - w piątek.

Dziś Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście zakończył ten proces, w którym Tumanowicz jest obwiniony o wykroczenia z ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych w czasie marszu z 11 listopada 2013 r. Został on rozwiązany po tym, jak część zamaskowanych uczestników przemarszu zaatakowała squat przy ul. Skorupki; incydenty powtórzyły się kilkaset metrów dalej przy ul. Wilczej. Marsz przebył całą zaplanowaną trasę, a w dalszej jego części doszło jeszcze do podpalenia instalacji _ Tęcza _ przy pl. Zbawiciela (ponad 100 m od trasy marszu) i budki wartowniczej na tyłach ambasady Federacji Rosyjskiej.

_ - Wniosek o ukaranie obwinionego Tumanowicza popieram w całości jako zasadny _ - oświadczyła na koniec procesu mł. asp. Judyta Prokopowicz z policji. Zażądała wymierzenia mu kary 5 tys. zł grzywny, którą uznała za adekwatną w realiach tej sprawy, jako wystarczająco surową i piętnującą stopień społecznej szkodliwości czynu przewodniczącego zgromadzenia.

Według policjantki proces dowiódł, że uczestnicy marszu, któremu przewodniczył Tumanowicz posiadali i używali materiały pirotechniczne, a obwiniony _ nie wywiązał się z obowiązku usunięcia ze zgromadzenia osób naruszających prawo _; umyślnie też nie podjął działań twierdząc, że nie miał takiej możliwości. - _ Prawo mówi, że w przypadku niepodporządkowania się przez osoby do poleceń przewodniczącego, musi on zwrócić się do policji lub Straży Miejskiej - a tego nie zrobił. Z góry wiedział, że uczestnicy zgromadzenia będą mieli pirotechnikę, a jedyne co zrobił to wzywał, by jej nie używać - to za mało _ - mówiła asp. Prokopowicz.

Dodała, że choć Tumanowicz wiedział, że przebieg zgromadzenia _ sprzeciwia się ustawom, wbrew obowiązkowi go nie rozwiązał _. - _ Gdy przy wylocie z ul. Marszałkowskiej do ul. Skorupki doszło do starć z policją, obwiniony interweniował, ale zamiast współdziałać z policją, swoją interwencję skierował przeciwko funkcjonariuszom. Już wtedy była podstawa prawna do rozwiązania zgromadzenia _ - podkreśliła.

Przywołując ustalenia policji oskarżycielka wskazała, że zamaskowane osoby agresywne pochodziły z kolumny marszowej, odłączały się od niej, ale potem wracały. - _ Niewiarygodne są zapewnienia obwinionego, że atakujący squat to nie byli uczestnicy marszu _ - dodała. Jak oceniła, Tumanowicz _ wykazuje brak poszanowania dla porządku prawnego, sam uznał, że wobec tak licznego marszu jest zwolniony z części obowiązków. Nie wywiązał się z podstawowego obowiązku - wzięcia odpowiedzialności za przebieg zgromadzenia twierdząc, że osoby odłączały się od marszu, że to nie jego uczestnicy, nie podporządkował się decyzji o rozwiązaniu zgromadzenia _.

Obrońca obwinionego mec. Marcin Wawrzyniak wniósł o uniewinnienie swego klienta. Jak mówił, w czasie incydentów przy squacie uczestnicy starć przełamali kordon straży marszu. _ - To była albo celowa prowokacja albo "ustawka", bo mieszkańcy squatu byli też zamaskowani i doskonale przygotowani. A uczestnicy zajść, którzy odłączyli się z marszu działali w zwartej grupie _ - wskazał.

Adwokat utrzymywał, że policja wiedziała o tym, kto jest na dachu squacie, ale nie podjęto żadnych działań przeciwko eskalacji zajść. _ - Zamiast dokonywać zatrzymań i oddzielenia uczestników zamieszek od legalnego marszu, policja zepchnęła te osoby z powrotem do kolumny marszowej. Te same, zepchnięte do marszu osoby, uczestniczyły w kolejnych zajściach. Straż marszu była bezradna, gdy policja rozbiła jej szyk _ - mówił.

Co do podpalenia tęczy przy pl. Zbawiciela, adwokat wskazał, że plac był oddalony od trasy przemarszu, więc Tumanowicz nie może odpowiadać za czyny dokonane poza zgromadzeniem, podobnie rzecz się ma z podpaleniem budki na tyłach ambasady rosyjskiej - przekonywał.

_ - Organizator był przeciwny takim praktykom _ - zapewniał adwokat odnosząc się do zarzutów o tolerowaniu środków pirotechnicznych przez obwinionego. _ - Czy mógł zrobić coś więcej, mając tylko kilka urządzeń nagłaśniających i ledwie 500 wolontariuszy, wobec kilkudziesięciotysięcznego tłumu, na długości kilkukilometrowego pochodu? W stutysięcznym tłumie rzucenie petardy w boczną ulicę lub pod nogę innym, może nawet nie być zauważone. Może w zgromadzeniu na 50 czy sto osób. Znamienne jest i to, że policja nie podejmowała żadnych interwencji - obawiając się zaognienia sytuacji _ - mówił.

Według obrońcy nie ma w sprawie dowodu, że pełnomocnik prezydenta miasta formalnie ogłosił decyzję o rozwiązaniu marszu. _ - Sam ten pełnomocnik przesłuchany w sądzie nie wiedział, komu i w jakim miejscu to ogłosił; nie wiedział tego nawet wypowiadający się w mediach rzecznik policji _ - dodał.

_ - Jest niewykonalne, żeby być przy każdym uczestniku marszu i łapać go za rękę. Robimy wszystko, by wykonać prawo, choć policja w czasie marszu niepodległości nigdy niczego nie ułatwia - wyłącznie utrudnia _ - mówił Tumanowicz w _ ostatnim słowie _. Jego zdaniem jedyne _ ułatwienia _ ze strony policji to odstąpienie od przebywania w określonym miejscu, by ich obecność nie prowokowała zajść. Skarżył się, że komendant główny policji nie odpowiada za czyny funkcjonariuszy, a on ma odpowiadać za to, co robili uczestnicy marszu. _ To jest kuriozum _ - uważa obwiniony.

Sąd odroczył ogłoszenie wyroku w tej sprawie na piątek.

Czytaj więcej w Money.pl
Organizator Marszu Niepodległości przed sądem Podczas przemarszu spłonęły budka wartownicza przy ambasadzie Rosji i instalacja Tęcza na pl. Zbawiciela. Policja zatrzymała ponad 70 osób.
Surowe kary dla chuliganów. Będą siedzieć Najsurowsza kara to półtora roku pozbawienia wolności, w 12 sprawach orzeczono wyroki w zawieszeniu, sześć osób uniewinniono, a wobec trzech orzeczono karę ograniczenia wolności.
Media w Niemczech: Burdy w imię Polski Największe niemieckie gazety zamieściły komentarze odnoszące się do wydarzeń w Warszawie, pisząc o wojnie kultur między obozem prawicy a otwartym na świat mieszczaństwem.
wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)