Znany producent filmowy Lew R., podejrzany w śledztwie dotyczącym korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej opuścił w piątek wieczorem łódzki areszt, w którym przebywał pół roku.
W czwartek warszawski sąd uznał, że R. może wyjść z aresztu za kaucją w wysokości pół miliona złotych. W piątek sąd poinformował, że kaucja wpłynęła na jego konto i odpowiednie dokumenty wysłano do Łodzi. Tuż po godz. 20 dokumenty zostały przywiezione do łódzkiego aresztu, w którym przebywał R. Dwie i pół godziny później producent opuścił areszt. Nie rozmawiał z dziennikarzami.
Przez kilka godzin przed aresztem na R. czekał m.in. jego adwokat Jacek Pietrzak. Gdy producent w asyście własnej ochrony odjechał spod aresztu Pietrzak powiedział dziennikarzom, że od kilku miesięcy czekał na decyzję o zwolnieniu Lwa R.
W czwartek warszawski sąd uznał, że R. może wyjść z aresztu za kaucją w wysokości pół miliona złotych._ - Ten areszt z pewnością był zbyt długi. Z ogromnym zadowoleniem przyjęliśmy decyzję sądu. Była ona oczekiwana przez nas od kilku miesięcy. Sąd wydając to orzeczenie nie tylko orzekał o zmianie polegającej na przyjęciu poręczenia majątkowego, ale również o zakazie opuszczania kraju _ - powiedział Pietrzak.
Podkreślił, że pobyt w areszcie źle wpłynął na zdrowie Lwa R.
_ - Stan jego zdrowia systematycznie pogarszał się. Przez te wiele miesięcy mój klient znajdował się w bardzo złym stanie psychicznym. Przeszedł też zawał serca, co zostało potwierdzone przez lekarza konsultującego go w październiku tego roku. Od tamtego czasu nie podjęto żadnych stanowczych kroków związanych z właściwym leczeniem i wyjaśnieniem, w jakim okresie do tego zawału doszło _ - powiedział Pietrzak.
Dodał, że po wyjściu z aresztu jego klient będzie miał godne warunki do leczenia, ale stan jego zdrowia nie będzie miał znaczącego wpływu na przebieg dalszego śledztwa. Pietrzak podkreślił, że Lew R. nie przyznaje się do winy.
Razem z R. z aresztu wyszedł m.in. adwokat Andrzej P., za którego zwolnienie sąd wyznaczył kaucję w wysokości 200 tys. zł. W sumie wystawiono nakaz zwolnienia z aresztu sześciu podejrzanych.
Decyzja sądu jest nieprawomocna i prokuratura zapowiedziała odwołanie się od niej do stołecznego Sądu Okręgowego. Początkowo pojawiły się informacje, że podejrzani - po wpłaceniu kaucji - będą mogli opuścić areszt dopiero 25 listopada, czyli wtedy gdy kończył się dotychczasowy okres ich aresztowania. Ostatecznie kaucję wpłacono w piątek i sąd tego samego dnia wydał nakaz ich natychmiastowego zwolnienia. Natomiast Marcin R. będzie mógł wyjść z aresztu - według informacji uzyskanych przez PAP - dopiero 25 listopada.
ZOBACZ TAKŻE:
Według prokuratury poręczenia majątkowe nie są wystarczającymi środkami do zabezpieczenia postępowania.
_ - Będziemy starali się takie stanowisko przeforsować przed sądem odwoławczym _ - powiedział Szubert.
Prokuratura zamierza skierować zażalenia w najbliższy poniedziałek. Według rzecznika prokuratury, sąd wydając w piątek nakazy zwolnienia nie zastosował wobec podejrzanych innych środków zapobiegawczych tj. zakazu opuszczania kraju.
| ZA CO R. PRZEBYWAŁ W ARESZCIE |
| --- |
| Prowadzone przez Prokuraturę Apelacyjna w Łodzi śledztwo dotyczy korupcji, płatnej protekcji i fałszowania dokumentacji medycznej, na podstawie której sądy decydowały o odraczaniu wykonania kar lub nieosadzania w aresztach osób podejrzanych o popełnienie przestępstw - także gangsterów. Osoby zamieszane w ten proceder, powołując się na wpływy w instytucjach wymiaru sprawiedliwości i zakładach opieki zdrowotnej - zdaniem śledczych - obiecały osobom, które miały np. trafić do więzienia, pomoc w odroczeniu wykonania kary. W tym celu korumpowano lekarzy, którzy za łapówki tworzyli fikcyjne dokumentacje medyczne czy fałszywe opinie lekarskie. Lew R. i jego syn Marcin są podejrzani o organizowanie fałszywych dokumentów o stanie zdrowia, które miały uniemożliwić odbycie producentowi kary 2,5 lat więzienia za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory. Podejrzani są też adwokaci broniący gangsterów - m.in. Robert D. i Andrzej P. oraz byli obrońcy Lwa R. - Marek Małecki i Piotr Rychłowski. Dwóch ostatnich nie
aresztowano, ale zawieszono ich w prawach wykonywania zawodu. Adwokaci podkreślają, że zarzucono im to, co mają obowiązek robić jako obrońcy, czyli działanie na rzecz klienta. W śledztwie podejrzane są w sumie 23 osoby; 17 z nich dotąd przebywało w areszcie. Większości grozi kara do 10 lat więzienia. Według prokuratury śledztwo ma wciąż charakter rozwojowy. |