Sąd we Włoszech zarządził areszt domowy dla kapitana statku Costa Concordia Francesco Schettino, któremu prokuratura zarzuca spowodowanie katastrofy morskiej u wybrzeży Toskanii. W wypadku z 13 stycznia zginęło 11 osób, a ponad 20 zaginęło.
O decyzji sądu w mieście Grosseto poinformował adwokat kapitana, Bruno Leporatti. Schettino od 14 stycznia przebywał już w areszcie.
Prokurator Francesco Verusio powiedział po trzygodzinnym przesłuchaniu, że przedstawiona przez kapitana wersja wydarzeń nie zmienia stawianych mu zarzutów. Są to: nieumyślne spowodowanie śmierci, doprowadzenie do katastrofy morskiej i porzucenie jednostki przed zakończeniem ewakuacji. Kapitanowi grozi za to do 15 lat więzienia.
Według agencji Ansa Schettino zeznał, że to on dowodził olbrzymim wycieczkowcem z 4200 osobami na pokładzie 13 stycznia wieczorem, kiedy doszło do zderzenia ze skałą w pobliżu wyspy Giglio. Celem prokuratury było przede wszystkim ustalenie, kto stał za sterem, gdy statek zbliżył się do wyspy, łamiąc zasady bezpieczeństwa, a potem znalazł się wśród groźnych dla statku skał. Prokurator uznał, że była to _ niewybaczalna lekkomyślność _. Armator statku przyznał wcześniej, że Schettino jest winny popełnienia błędów i spowodowania katastrofy.
Z pierwszych ustaleń wynika, że kapitan obrał kurs na Giglio, aby syreną okrętową pozdrowić mieszkającego tam emerytowanego admirała, swego dawnego przełożonego. W marynarskiej gwarze gest ten, praktykowany w tym rejonie jako swoisty hołd dla charyzmatycznego wilka morskiego, nazywany jest _ ukłonem _. Prasa ujawniła, że po obraniu tego kursu kapitan zadzwonił do admirała, prawdopodobnie po to, by zawiadomić go, że Costa Concordia jest w pobliżu.
Poza tym ustalono, że Schettino podpłynął ku wyspie, by zrobić przyjemność pochodzącemu z niej menedżerowi pokładowej restauracji. Zawołał go na górny pokład, by mógł na nią popatrzeć.
O Schettino piszą obszernie dzisiejsze włoskie gazety, winy za spowodowanie katastrofy dopatrując się w brawurze kapitana i jego uwielbieniu ryzyka, z których słynął.
Dziennik _ La Repubblica _ podkreśla, że Schettino _ prowadził gigantyczne statki jak ferrari na autostradzie _, jest _ samochwałą _ i ma autorytarny charakter. Podpływanie wielkim statkiem do wysp uważał zaś zawsze za wyzwanie i rodzaj _ hazardu _.
Zdaniem śledczych cytowanych przez gazetę to, że kapitan wpłynął statkiem szerokości 36 metrów w korytarz morski szeroki na 68 metrów, równało się niemal _ przeprowadzeniu go przez ucho igielne _.
Z zapisu ujawnionych przez prasę rozmów Schettino z kapitanatem portu tuż po zderzeniu ze skałą wynika jasno, że przekazywał on błędne informacje i nie chciał się przyznać do przedwczesnego opuszczenia statku. Odmówił również powrotu na pokład, o co stanowczo prosiła go straż przybrzeżna.
Włoski minister rozwoju gospodarczego, infrastruktury i transportu Corrado Passera oświadczył, że katastrofa na wodach Morza Tyrreńskiego to _ dramatyczny przypadek spektakularnego błędu ludzkiego oraz braku poszanowania dla zasad i reguł _.
Czytaj więcej o katastrofie Concordii | |
---|---|
Nowe ofiary katastrofy włoskiego statku Zdaniem ratowników czasu jest coraz mniej, ale wciąż według nich są nadzieje na znalezienie ocalałych. | |
Kapitan opuścił statek i nie chciał wrócić Kapitan statku "Costa Concordia", zignorował apele straży przybrzeżnej. Odpowie za... | |
"Prowadził statki jak ferrari". Szokujące fakty Franceso Schettino podpływanie do wysp uważał zawsze za wyzwanie i rodzaj hazardu. |