Francuska prasa polemizuje z ministrem obrony Jean-Yves Le Drianem, który chce kontynuować operacje wojskowe między innymi w Mali, tłumacząc je historyczną rolą Francji na kontynencie. To krótkowzroczna polityka zagraniczna - piszą eksperci i publicyści.
Choć Le Drian ogłosił niedawno, że _ groźba destabilizacji jest w Afryce obecna wszędzie _ i zapowiedział kontynuowanie misji wojskowych w Mali i Republice Środkowoafrykańskiej, _ Le Monde _ określa tę politykę jako chybioną formę _ francuskiego neokolonializmu _.
Jak podał francuski portal informacyjny _ Actualite24 _, minister obrony zapowiedział, że 20 stycznia uda się do Mali, by podpisać tam umowę o współpracy wojskowej między Bamako a Paryżem. Jest to zapowiedź kontynuacji trwającej od roku operacji _ Serval _, w ramach której francuscy żołnierze wraz z siłami kilku państw afrykańskich walczyli na północy Mali z islamistami.
_ Le Nouvel Observateur _ przytacza inną zapowiedź Le Driana, który ogłosił, że kontynuowana będzie też operacja _ Sangaris _, czyli misja wojskowa w Republice Środkowoafrykańskiej. _ Niech nikt nie wątpi w naszą determinację _ - powiedział minister, który często podkreśla _ historyczne związki Francji z Afryką _ i jej zobowiązania wobec tego kontynentu.
_ - Czyżby Francja miała być głucha na wołanie państw afrykańskich? Czyżby uchylała się przed swą historyczną odpowiedzialnością? _ - powiedział Le Drian, uzasadniając decyzję o kontynuowaniu interwencji w Afryce.
Jednak _ Liberation _ przypomina, że Francji zdarzało się już źle ocenić zagrożenia w Afryce, również w przeddzień masakry w Rwandzie, gdzie w końcu _ siły francuskie raczej komplikowały tam sytuację _. _ Liberation _ krytykuje więc operacje _ Serval _ i _ Sangaris _, uznając je za niedostatecznie przygotowane działania, które dowiodą raczej _ bezsilności Francji w Afryce _.
_ Le Monde _ zwraca uwagę, że Paryż powtarza stare błędy i podejmuje nieprzemyślane, krótkowzroczne interwencje, tak jak rozpoczęta w 1997 roku, nieudana misja pokojowa w Sudanie. Również operacja w Mali, wbrew deklaracjom prezydenta Francois Hollande'a nie zakończyła się trwałym sukcesem. Krótkowzroczne operacje wojskowe w Afryce czynią z _ Francji strażaka - piromana _, wzniecającego pożary, które następnie ma gasić - pisze wtorkowy _ Le Monde _.
Według tego centrolewicowego dziennika nie ma potrzeby krytykować Paryża za domniemany neokolonializm, a _ lepiej krytykować krótkowzroczność francuskich interwencji _ wojskowych.
Już w grudniu były minister obrony Francji Gerard Longuet, ostrzegł w rozmowie z _ Le Figaro _, że do Republiki Środkowoafrykańskiej wysłano za mało żołnierzy, by dało się tam przywrócić spokój; błędem jest też ogłaszanie, że interwencja będzie krótka i ograniczona. Konserwatywny polityk i minister w latach prezydentury Nicolasa Sarkozy'ego powiedział, że podczas takich operacji militarnych _ nigdy nie należy podawać daty ich zakończenia _.
Francja postanowiła wysłać 1,6 tys. żołnierzy do Republiki Środkowoafrykańskiej, gdy stolica została zaatakowana przez chrześcijańskie milicje wraz z byłymi żołnierzami chrześcijańskiego prezydenta Francois Bozize, który w marcu został obalony przez muzułmańskich rebeliantów z ugrupowania Seleka.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
"Dziennikarzy w Mali zabito z zimną krwią" Szef MSZ Francji Laurent Fabius zapowiedział wzmocnienie środków bezpieczeństwa w mieście Kidal, gdzie reporterzy RFI zostali uprowadzeni i zamordowani. | |
Al Kaida grozi, że nadejdą "czarne dni" Terroryści zaprzeczają, jakoby z rąk Francuzów zginąć miał jeden z ich przywódców i grożą Francji. | |
Wykorzystują do walki z Francuzami dzieci Francuzi ujęli dwóch 15-letnich bojowników. |