Czterech napadów w ciągu kilkudziesięciu minut dokonał w Czeladzi 43-latek z Będzina. Bał się gniewu żony, bo wcześniej przegrał pieniądze, przeznaczone na zaopatrzenie sklepu. W ciągu kilkudziesięciu minut napadł na sklepy i przechodniów.
"Sprawcę zatrzymał przejeżdżający ulicą policjant, który zauważył uciekającego mężczyznę i goniącą go kobietę. Nie był wtedy na służbie, ale postanowił zatrzymać uciekiniera. Dziś sąd ma zdecydować o aresztowaniu podejrzanego" - powiedział w poniedziałek Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej policji.
_ Złapany złodziej okazał się sprawcą kilku napadów, zgłoszonych krótko wcześniej, w sobotę, policjantom z komendy w Czeladzi. Zatrzymany wyjaśnił, że wpadł w panikę, gdy stracił na automatach do gier w barze tysiąc złotych. Dostał je od żony na zakup towaru do ich sklepiku. _Zdesperowany hazardzista postanowił zdobyć pieniądze napadając na sklepy. W dwóch pierwszych, po krótkiej szamotaninie z ekspedientkami, ukradł w sumie 1750 zł. Nie pogardził też saszetką, którą wyrwał wychodzącemu z domu mężczyźnie. Znalazł w niej telefon komórkowy i 250 zł.
W ostatnim "skoku" łupem złodzieja padło 260 zł z utargu w aptece. Aby je zdobyć, rozbił szybę w okienku sprzedawcy. Pracownica apteki rzuciła się w pościg za przestępcą. Właśnie na tę scenę trafił przejeżdżający tamtędy policjant, który zatrzymał mężczyznę. Podejrzanemu, oprócz konieczności wytłumaczenia się żonie, grozi teraz do 12 lat więzienia.