Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. MAB
|
aktualizacja

Premier po "szczycie rolniczym": zapisy Zielonego Ładu muszą być wycofane

Podziel się:

Zakończył się "szczyt rolniczy" premiera z przedstawicielami protestujących rolników. Od kilku tygodni w całym kraju trwają manifestacje i blokady rolników sprzeciwiających się wwozowi zboża z Ukrainy do Polski i Zielonemu Ładowi. - Będziemy szukali rozwiązania problemu - zapowiedział dzień przed szczytem szef rządu.

Premier po "szczycie rolniczym": zapisy Zielonego Ładu muszą być wycofane
Donald Tusk, minister rolnictwa Czesław Siekierski i wiceminister Michał Kołodziejczak podczas "szczytu rolniczego" (PAP, Tomasz Gzell)

W czwartek premier Donald Tusk i wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak spotkali się w Warszawie z przedstawicielami protestujących grup rolników. Rozmowy toczyły się za zamkniętymi drzwiami.

- Wszyscy uwierzyliśmy, że jesteśmy po jednej stronie - powiedział Donald Tusk po spotkaniu, mówiąc, że zarówno rząd, jak i rolnicy, mają jeden cel, którym jest ochrona polskiego i europejskiego rolnictwa.

Premier dodał: - Ustaliliśmy, że przygotujemy precyzyjne postulaty polskiej strony - nie tylko protestujących, ale też rządu, jeśli chodzi o zmiany w Zielonym Ładzie. Nie chodzi o to, żeby wyrzucić cały Zielony Ład, ale tak naprawdę praktycznie wszystkie zapisy w Zielonym Ładzie dotyczące rolnictwa, szczególnie teraz, w okresie wojny i bezcłowego obrotu, są kolejnym ciosem (dla rolników - red.) i muszą być zawieszone lub wycofane. Tutaj moi rozmówcy byli absolutnie jednomyślni.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Miliarder zdradza "wielką ściemę" w handlu częściami samochodowymi Maciej Oleksowicz Inter Cars #19

- Nie ma dzisiaj mowy o tym, żeby zapisy Zielonego Ładu były opatrzone wymogiem warunkowości. Mówiąc krótko, chodzi o to, że rolnicy "muszą tak zrobić, bo inaczej np. nie będzie dopłat". Musimy od tego odstąpić - stwierdził premier.

Rolnicy są gotowi w sposób elastyczny, ewolucyjny realizować Zielony Ład, tam, gdzie jest to możliwe, ale nie zgadzają się na przymusowe egzekwowanie zapisów i jestem po ich stronie. (...) Przygotujemy taką listę postulatów z informacją, że polskie rolnictwo nie będzie respektowało zapisów Zielonego Ładu, jeśli one nie ulegną zmianę - zapewnił szef rządu.

Donald Tusk dalej powiedział, że wspólnie z rolnikami rząd będzie działał na rzecz objęcia embargiem produktów rolnych z Rosji i Białorusi. - Pojawił się też postulat gwarantowanej ceny minimalnej na zboże na poziomie europejskim, żeby przynajmniej uzyskać podstawową opłacalność przy sprzedaży zboża, przede wszystkim pszenicy -kontynuował premier.

- Jest też postulat, który również popieram, żeby UE sfinansowała zakup i transport zboża z rynków europejskich dla państw potrzebujących. Mówimy o pomocy humanitarnej. Równocześnie chodzi o to, żeby uwolnić Europę od nadmiaru zboża -powiedział szef rządu, dodając, iż nadwyżka w Europie wynosi ok. 30 mln ton, a w Polsce ponad 9 mln.

Tusk przyznał, że rząd szuka rozwiązania pomocy dla producentów owoców miękkich, zwłaszcza malin, ale sytuacja jest trudna. W kontekście zamknięcia granicy z Ukrainą powiedział, że rząd bierze taką możliwość pod uwagę, ale z wyłączeniem pomocy humanitarnej i militarnej.

Jednocześnie szef rządu stanowczo zaznaczył: - Interesy kilkudziesięciu ukraińskich agroholdingów nie mogą być ważniejsze od interesów Europy i naszych rolników. To nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem Ukrainy. Trzeba pomagać Ukrainie, w każdym aspekcie, ale ofiarami tej wojny nie mogą być polscy rolnicy. Nie zgodzę się na to.

"Solidarność" opuściła rozmowy z premierem

Przedstawiciele rolników, którzy uczestniczyli w "szczycie" zdradzili w rozmowie TVN24 jeszcze przed konferencją Donalda Tuska, że nie doszło na nim do przełomu. Sławomir Izdebski, szef OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych, powiedział, że obie strony dały sobie kilka dni na zastanowienie, co dalej.

- Myślę, że udało się wykonać krok do przodu. Na razie protesty nie są przerwane. Jutro będziemy się zastanawiać, co dalej - powiedział Izdebski.

Z czwartkowego spotkania wyszli przedstawiciele natomiast NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność", bo - jak twierdzili - nie wszystkich dopuszczono do rozmów z rządem. W środę przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda ostrzegał, że jeśli nie będzie szybkiej reakcji rządu w sprawie rolników, to protesty będą się nasilały.

NSZZ ogłosiła, że dołącza do protestu rolników i 6 marca weźmie udział w manifestacji w Warszawie.

- Powołaliśmy też wspólny sztab protestacyjny, na którym będziemy ustalać i przygotowywać kolejne nasze akcje protestacyjne, bo na 6 marca się to nie skończy - oświadczył we wtorek Piotr Duda.

Wysoka cena decyzji o wolnym handlu

W środę, przed spotkaniem szef rządu zapowiedział, że będzie rozmawiać z rolnikami m.in. o dopłatach do zboża i innych rozwiązaniach, które "pozwolą sprzedać polskie zboże tak szybko, jak to możliwe".

Cena za decyzję o wolnym handlu z Ukrainą jest za wysoka. My nie jesteśmy w stanie jej spłacić. Szukamy cały czas rozwiązania, które uchroni polski i europejski rynek od zalewu wyraźnie tańszymi produktami rolnymi. Nie możemy pozwolić, by ta pomoc przyniosła tak negatywne skutki dla naszych obywateli - mówił Donald Tusk 28 lutego.

Dlaczego rolnicy protestują? Dwa główne powody

Jak pisaliśmy już w money.pl, powodem protestu rolników są przede wszystkim dwie kwestie. Sprzeciwiają się napływowi żywności z Ukrainy i wymogom narzucanym im w ramach europejskiego Zielonego Ładu.

Jeden z głównych zarzutów branży producentów rolnych dotyczy okresów referencyjnych, na podstawie których wyznaczane mają być poziomy kontyngentów.

Tzw. kontyngenty taryfowe pozwalają na przywóz określonej ilości produktu po niższych stawkach celnych. Unia chce, by w przypadku produktów z Ukrainy okresem referencyjnym były lata 2022 i 2023. To rozwiązanie nie podoba się ani rolnikom ani Ministerstwu Rolnictwa. Uważają, że właściwe byłyby lata 2021-2023.

Polscy rolnicy tłumaczą też, że nie mają szans, by rywalizować z rolnikami z Ukrainy - głównie z powodu obostrzeń, które narzuca Zielony Ład.

- Słyszymy o ograniczeniach możliwości stosowania pestycydów, o konieczności ugorowania ziemi, o tym jak każde gospodarstwo w Europie ma funkcjonować, co na jakim polu uprawiać. Żaden rolnik chcący działać na europejskim wspólnotowym rynku nie może w pełni dysponować własną ziemią. Bo ogranicza go wiele obciążeń i nakazów, wytycznych, których musi dotrzymać - mówiła money.pl na początku lutego Monika Przeworska, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej, organizacji, która czuwa nad koordynacją rolniczych protestów w Polsce.

- Ukraina ma przewagę w postaci obszarów rolnych. Jeśli kiedyś Ukraińcy wejdą do Unii, to prędzej czy później dostosują się do panujących w niej norm. Ale u nas 100 hektarów to duże gospodarstwo. Tam 500 hektarów to mało, a plony sprzedaje się agroholdingom - wskazywał rolnik, z którym rozmawialiśmy na wtorkowym proteście w stolicy.

Ale Zielony Ład i konkurencja z Ukrainy to niejedyne powody protestów.

- Produkcja jest całkowicie nieopłacalna. Nawet producenci maszyn nie mają praktycznie sprzedaży. Wszystko stanęło. Przez COVID-19 ceny poszły w górę i dotąd nie spadły. Jeśli dealerzy coś obniżają, to tylko dlatego, że są pod ścianą, bo nie mają zbytu - mówił nam we wtorek kolejny z rolników uczestniczących w manifestacji w Warszawie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl