Kopie ze śledztwa ws. afery podsłuchowej, opublikowane przez Zbigniewa Stonogę, były wykonane przez aplikantów obrońcy Marka Falenty. Informacje podało radio ZET. Jak dokumenty trafiły do Zbigniewa Stonogi? To będzie wyjaśniać prokuratura. Choć z reguły postępowania sądowe w Polsce są jawne, to wcale nie oznacza, że wszyscy zainteresowani mogą uzyskać dostęp do akt sprawy. Prawo do tego przysługuje przede wszystkim stronom i ich pełnomocnikom. Najwięcej kontrowersji dotyczy fotografowania sądowych akt.
Kodeks postępowania karnego przyznaje dostęp do akt sprawy w postępowaniu sądowym tylko kilku osobom. Oprócz, co oczywiste, stron postępowania, prawo do przeglądania dokumentów przysługuje również:
- obrońcom,
- pełnomocnikom,
- przedstawicielom ustawowym.
Dokumenty przeglądać mogą również osoby trzecie, ale pod warunkiem, że zostaną do tego upoważnione przez którąkolwiek ze stron. Prawo dostępu do akt sprawy zawsze trzeba odpowiednio udokumentować. W przypadku stron wystarczy pokazać dowód osobisty (dla osób fizycznych)
lub wpis z Krajowego Rejestru Sądowego (gdy stroną jest spółka, a dokumenty chce przeglądać jeden z jej wspólników lub członków zarządu). Pełnomocnicy procesowi muszą z kolei przedłożyć stosowne upoważnienia, które powinny być jednocześnie w samych aktach.
Dostęp dla osób postronnych
Tymi, którzy najczęściej chcą przejrzeć akta sprawy, a nie są jej stroną, są dziennikarze. Dostęp jest jednak o tyle utrudniony, że wymagana jest do tego zgoda prezesa sądu. Bez niej dziennikarz (ani żadna inna osoba trzecia) nie ma prawa zobaczyć dokumentów. Dotyczy to jednak tylko spraw karnych, a zasady te reguluje Kodeks postępowania karnego.
W przypadku spraw o charakterze cywilnym odpowiednie przepisy nie regulują zasad dostępu do akt tak szczegółowo. W Kodeksie postępowania cywilnego można jedynie znaleźć informację, że strony i uczestnicy postępowania mają prawo przeglądać akta sprawy i otrzymywać odpisy, kopie lub wyciągi z nich. Z kolei treść protokołów i pism może być też udostępniana w postaci elektronicznej. Nie ma tutaj mowy o "innych osobach", tak jak w przypadku spraw karnych.
Kopiowanie może kosztować
Osobną kwestię stanowi sposób, w jaki można pozyskać poszczególne dokumenty z akt sprawy. Można zwrócić się z prośbą o wykonanie przez sąd odpisu, który będzie miał taką samą moc prawną, jak oryginał. Trzeba się jednak w takim przypadku liczyć z kosztami. Na przykład odpis orzeczenia objęty jest opłatą sądową w kwocie 6 złotych za każdą rozpoczętą stronę. Biorąc pod uwagę fakt, że wraz z uzasadnieniem taki dokument może stanowić kilkadziesiąt stron, odpis będzie bardzo kosztowny.
Tańsza opcją może być prośba o kserokopie poszczególnych dokumentów. Może, ale nie musi. Sądy mają bowiem dowolność w ustalaniu stawki za każdą skopiowaną stronę. Powinna ona uwzględniać również pracę urzędnika i zużycie sprzętu. Kilka lat temu głośno było o sprawie, w której skserowanie 900 stron dokumentów kosztowało... 2700 złotych. Rzecz co prawda dotyczyła urzędu skarbowego, ale w przypadku postępowań sądowych sprawa ma się podobnie.
Żeby uniknąć kosztów, można oczywiście robić notatki z przeglądanych akt, ale jest jeszcze jeden sposób na "wyciągnięcie" kopii dokumentów - zrobienie im zdjęć. Przepisy co prawda nie regulują wprost takiej formy archiwizacji, ale Ministerstwo Sprawiedliwości już w 2001 roku skierowało do prezesów Sądów Okręgowych informację, zgodnie z którą zdjęcia należy traktować jako "substytut ręcznego sporządzania notatek ze sprawy", a więc nie wolno pobierać za nie opłaty.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Oto sposób na szybsze wyroki w sądach Spór zostanie rozwiązany nie tylko szybciej, ale i dużo taniej. | |
Kiedy do urzędu można zanieść ksero dokumentu? Nie zawsze można udostępnić oryginały dokumentów. Jest jednak na to rada. | |
Sprawa w sądzie? Bez tej wiedzy się nie uda Przy składaniu pozwu najważniejszą rzeczą jest, żeby zrobić to we właściwej placówce. |