Prokuratorzy podejrzewają, że w sprawę _ niszczenia rodziny Olewników _ mogli być zamieszani lokalni urzędnicy, politycy, a nawet bankowcy, powiązani z przestępcami, którzy porwali i zamordowali Krzysztofa Olewnika.
Biznesmen z okolic Pruszkowa i jednocześnie jeden z kontrahentów firmy Włodzimierza Olewnika - był bliski jej przejęcia firmy za długi.
Ten wątek w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika badają olsztyńscy śledczy - pisze _ Rzeczpospolita _.
- ZOBACZ TAKŻE: href="http://news.money.pl/artykul/ziobro;chce;kolejnej;komisji;sledczej,176,0,334000.html">
- Ziobro chce kolejnej komisji śledczej
- Ćwiąkalski spotka się z Olewnikami Dotychczas prokuratura Okręgowa w Olsztynie postawiła Andrzejowi Ł. zarzut wyłudzenia 160 tysięcy złotych w zamian za pomoc w odszukaniu syna.
Gazeta ustaliła, że pruszkowski biznesmen, zajmujący się skupem trzody chlewnej, nawiązał kontakt z Olewnikami w 2001 roku, na miesiąc przed uprowadzeniem Krzysztofa. Nic nie podejrzewając, Olewnikowie zawarli umowy o współpracy z Andrzejem Ł.
Wkrótce po porwaniu syna ich sytuacja finansowa uległa zmianie, gdyż lokalne banki podważyły wiarygodność firmy i wymówiły jej kredyty. Firma popadła w poważne kłopoty. Olewnikowie byli nadal dłużnikami Andrzeja Ł. Gdyby mu nie płacili, mógłby to wykorzystać i przejąć upadający biznes - wyjaśnia gazecie córka Olewnika.