Powiaty w Polsce szykują się na gruntowną reformę biur rzeczy znalezionych. Nowe etaty, zupełnie nowe zasady przyjmowania zgubionych telefonów, kluczy, czy nawet... sztucznej szczęki. 21 czerwca wchodzi w życie ustawa, która ma powiatom pomóc. Ale może też starostów przyprawić o ból głowy.
Do tej pory starości powiatowi mieli względny spokój. Co prawda musieli prowadzić biura rzeczy znalezionych, ale nie cieszyły się one zbytnim obłożeniem. Rzeczy pozostawione w autobusach i tramwajach trafiały do lokalnych magazynów miejskich zakładów komunikacji, znaleziska z pociągów składowały spółki PKP, a te zgubione w centrach handlowych miał przechowywać zarządca danego obiektu. I tak zapomniane parasole, portfele i kluczyki leżały sobie w schowkach poszczególnych firm, aż ktoś po nie przyszedł.
W te wakacje będzie zupełnie inaczej - 21 czerwca wchodzi w życie ustawa o rzeczach znalezionych. Co się zmienia? Kolejarze, tramwajarze i zarządcy ogólnodostępnych budynków nadal mają obowiązek przyjmowania zgub, ale w ciągu trzech dni muszą odnieść je do starostwa. Dla powiatów oznacza to lawinę nowych przedmiotów, którymi będą musiały się przyjrzeć.
Dla przykładu na koniec listopada 2013 roku w biurze w starostwie opolskim zalegało zaledwie pięć zgub. W tym samym czasie w biurze rzeczy znalezionych opolskiego oddziału Przewozów Regionalnych było ich już 41. Daje to średnio ponad trzy dodatkowe przedmioty na każdy powiat województwa opolskiego. I to odnalezionych tylko u jednego przewoźnika.
Próg 100 złotych dla obrony
Żeby powiatowe przechowalnie nie popękały w szwach od zalewu kluczyków, breloczków i innych znalezisk, nowa ustawa wprowadza pewien - teoretycznie zbawienny - próg. Otóż starostwo ma obowiązek przyjęcia tylko tych przedmiotów, których wartość przekracza sto złotych albo ma wartość naukową lub artystyczną. Pozostałe rzeczy będzie mógł zachować znalazca. To spora zmiana w stosunku do dotychczasowego prawa, bo to nie precyzowało kwoty, a mgliście wspominało tylko o "jakiejś wartości".
- Kończyło się to tak, że przyjmowaliśmy wszystko. Bo jeśli ktoś twierdził, że jego znalezisko ma jakąś wartość, to co innego nam pozostawało? W ten sposób uzbieraliśmy na przykład dziesiątki, jeśli nie setki kilogramów telefonów komórkowych sprzed lat, za które można dostać raptem kilka złotych - wyjaśnia Maria Słomczyńska-Gałecka ze Starostwa Powiatowego w Zakopanem.
Warto jednak zauważyć, że ustalenie progu na 100 zł też będzie rodziło problemy: urzędnicy formalnie powinni się wcielić w rzeczoznawców, potrafiących rozróżnić zegarek o wartości 150 zł od takiego za 80 zł.
W zakopiańskim biurze rzeczy znalezionych można znaleźć takie osobliwości, jak: wiatrówka, 50-litrowa beczka z piwem, sześć butelek wódki "Jarzębiak", stare i nowe rowery, mnóstwo figurek i łakoci porzuconych na Krupówkach przez nielegalnych handlarzy uciekających przed policją. Do tego dochodzi masa portfeli (pustych, bo jakimś cudem znalazcy przynoszą je do biur bez pieniędzy albo z groszowymi kwotami), breloczków, kluczyków i podobnej drobnicy. Jest tego sporo, bo taki też jest ruch w stolicy Tatr - co roku odwiedza ją kilka milionów osób.
Wszystkie znaleziska w świetle prawa przez dwa lata czekają na właściciela, a potem przechodzą na własność Skarbu Państwa. Żeby starostwo mogło je zniszczyć albo sprzedać, musi pójść do sądu po zgodę. A na to po prostu urzędnicy nie mają czasu. Dlatego w zakopiańskim biurze jeszcze żaden przedmiot nie został wyrzucony na śmietnik.
Leżą i się kurzą - wykaz najciekawszych pozycji w zbiorach biur rzeczy znalezionych | ||
---|---|---|
źródło: Money.pl | ||
Co? | Gdzie? | |
1. | styropian ociepleniowy | Urząd Miasta Krakowa |
2. | siatka ogrodzeniowa | Urząd Miasta Krakowa |
3. | dziecięca trumna | Urząd Miasta Krakowa |
4. | worki do przewożenia zwłok | Urząd Miasta Krakowa |
5. | sztuczna szczęka | Urząd Miasta Krakowa |
6. | szisza do palenia z przystanku Woodstock | Biuro Przewozów Regionalnych w Szczecinie |
7. | wiatrówka | Starostwo Powiatowe w Zakopanem |
8. | 50-litrowa beczka piwa | Starostwo Powiatowe w Zakopanem |
9. | sześć butelek wódki "Jarzębiak" | Starostwo Powiatowe w Zakopanem |
10. | deska do prasowania | MPK Poznań |
11. | kolekcja lalek | MPK Poznań |
12. | kule dla niepełnosprawnych | MPK Poznań |
13. | ekspres do kawy | Biuro Przewozów Regionalnych w Opolu |
14. | glukometr | Biuro Przewozów Regionalnych w Szczecinie |
Po wejściu w życie nowych przepisów, dwa lata po znalezieniu - o ile nie zgłosi się właściciel - zguba będzie przechodziła na własność znalazcy, a jeśli ten nie będzie jej chciał - starostwa. Rok krócej będą zalegały na półkach te przedmioty, których właściciel jest znany i został wezwany do odbioru, ale się nie pofatygował.
Starostwa się szykują
Maria Słomczyńska-Gałecka z zakopiańskiego starostwa przyznaje, że obowiązki zapisane w nowej ustawie są dla jej powiatu wyzwaniem. Biuro rzeczy znalezionych trzeba urządzić na nowo, a to wygeneruje dodatkowe koszty. - Do jego obsługi musimy zatrudnić osobnego pracownika, bo na razie, poza swoimi normalnymi obowiązkami, zajmuje się tym dział kadr. Potrzeba też osobnego, estetycznego pomieszczenia do przyjmowania interesantów - wymienia. Jak szacuje, w zależności od wykształcenia kandydata, nowy etat będzie kosztował starostwo od 2,5 do 3 tysięcy złotych.
Wzrostu kosztów prowadzenia biura spodziewa się też Kraków. Nie będzie on jednak znaczny, bo miasto ma już specjalnego pracownika do obsługi biura. Związany będzie głównie z kosztem obsługi rzeczy wartościowych. Według nowych przepisów w przypadku przyjęcia znalezisk wycenionych na pięć tysięcy złotych i więcej starosta ma obowiązek poinformować o tym w dzienniku lokalnym albo ogólnokrajowym. A ogłoszenie przecież kosztuje.
- Z szacunków wynika, że liczba przyjmowanych do depozytu rzeczy może się zwiększyć ponad dwukrotnie. Jesteśmy do tego przygotowani - zapewnia Tomasz Popiołek, dyrektor Wydziału Spraw Administracyjnych w krakowskim urzędzie miejskim (Kraków jako miasto na prawach powiatu nie ma osobnego starostwa, jego kompetencje pełni Urząd Miasta).
Popiołek dodaje, że w jego mieście znalezione rzeczy są składowane w kilku magazynach. W sumie do dyspozycji jest ponad 500 metrów kwadratowych powierzchni i ta liczba ciągle się powiększa. Zalegają na niej głównie klucze, portfele, telefony komórkowe i rowery.
A co się zmieni dla przewoźników? O tym na następnej stronie
Nowe przepisy z jednej strony wymuszają rozbudowę biur rzeczy znalezionych działających w starostwach, z drugiej - zdejmą sporo obowiązków z przewoźników kolejowych, przedsiębiorstw komunikacji miejskiej i właścicieli budynków użyteczności publicznej.
Co prawda nadal mają oni obowiązek przyjmowania zgub, ale w trzy dni muszą je odnieść staroście. A to oznacza mniejsze zapotrzebowanie na powierzchnię magazynową. Trzeba będzie za to zadbać o przewóz zgub. - Jesteśmy firmą transportową, więc to nie będzie dla nas problem - mówi Iwona Gajdzińska, rzecznik prasowy MPK Poznań i dodaje, że nowa ustawa o rzeczach znalezionych nie będzie oznaczała dla jej firmy dużych zmian.
- Nasze biuro to nie są magazyny obsługiwane przez sztab ludzi. To jeden niewielki pokój z półkami, na których kurzą się od dawna nieodbierane rzeczy. Czuwa nad nimi pracownica Biura Obsługi, która zajmuje się też odpowiedziami na skargi i wnioski składane przez pasażerów - wyjaśnia Gajdzińska. Wśród najpopularniejszych zgub wymienia dokumenty, czapki, szaliki, parasolki. - Ktoś zostawił też kiedyś w tramwaju kule. A to by znaczyło, że podróże tramwajem usprawniają narządy ruchu - śmieje się rzecznik poznańskiego MPK.
Bardziej skomplikowane zadanie stoi przed spółkami kolejowymi. Największa z nich, Przewozy Regionalne, przewozi dziennie ponad 200 tysięcy pasażerów i ma 14 biur regionalnych w całej Polsce. W każdym z nich prowadzone są biura rzeczy znalezionych. - Analizujemy nowe wytyczne, do których dostosujemy nasze wewnętrzne przepisy - zapowiada Michał Stilger, rzecznik Przewozów Regionalnych. - Jeśli chodzi o aspekt logistyczny, to nie zatrudniamy pracowników zajmujących się wyłącznie rzeczami znalezionymi. Pełnią oni także inne obowiązki - dodaje.
Kiedy nowe przepisy wejdą w życie, ktoś jednak będzie musiał dostarczyć starostom wszystkie pozostawione w wagonach torby, plecaki, telefony komórkowe, reklamówki i czapki. Liczby przedmiotów znajdujących się w regionalnych biurach potrafią być duże, choć w zależności od województwa mocno się różnią. Na przykład w Szczecinie na półkach w kwietniu zalegało aż 174 rzeczy, a w marcu w Poznaniu - tylko 11.
Maksymalnie 9,2 miliona złotych na rzeczy znalezione
W ciągu najbliższej dekady nowe przepisy mają kosztować budżet państwa maksymalnie 9,2 miliona złotych - wynika z zapisów ustawy. Największy jednostkowy wydatek będzie stanowiła obsługa systemu zbierania informacji o utraconych dobrach kultury. Utworzenie rejestru, który będzie obsługiwało ministerstwo kultury, to drugi najważniejszy cel wprowadzenia nowych przepisów. "Wykaz ten będzie obejmował wszystkie zabytki skradzione lub nielegalnie wywiezione za granicę, a nie tylko przedmioty wpisane do rejestru zabytków lub do inwentarza muzeum albo wchodzące w skład narodowego zasobu bibliotecznego" - wyjaśnia odpowiedzialne za ustawę Ministerstwo Sprawiedliwości.
Samo utworzenie systemu informatycznego dla rejestru - jak oszacował resort - ma kosztować od 100 do 400 tysięcy złotych. Jego coroczna obsługa to zaś, według tych samych wyliczeń, koszt około 200 tysięcy złotych rocznie.
Czytaj więcej w Money.pl