Dziesięć osób zginęło w pożarze włoskiego promu Norman Atlantic - podała włoska Straż Przybrzeżna. Po zakończeniu ewakuacji pasażerów i załogi pokład promu opuścił kapitan. Podczas trwającej blisko półtorej doby operacji ewakuowano prawie 500 osób.
[Aktualizacja godzina 21:07]
Kapitan Argilio Giacomazzi opuścił pokład przed godziną 15 - wynika z oficjalnych informacji.
Na konferencji prasowej w Rzymie premier Włoch Matteo Renzi powiedział, że wciąż są podejmowane próby wzięcia przechylonego o 10 stopni promu na hol. Szef rządu wyjaśnił, że lina holownicza, którą ratownicy chcą przyczepić do jednostki, już cztery razy uległa spaleniu.
Prokuratura z Bari w Apulii wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego doprowadzenia do katastrofy morskiej z powodu pożaru. Nikomu nie postawiono dotąd zarzutów.
Włoski armator promu, spółka Visemar, zadeklarował gotowość współpracy z władzami i wymiarem sprawiedliwości w celu wyjaśnienia okoliczności katastrofy i zapewnił, że prom był w pełni sprawny. Wcześniej media informowały, że kontrola stanu technicznego przeprowadzona w połowie grudnia wykazała sześć usterek, w tym kłopoty z drzwiami przeciwpożarowymi. Armator wyjaśnił, że problemy te zostały rozwiązane zanim prom wyszedł w morze.
Pożar na jednostce, która płynęła z greckiego portu Patras do włoskiej Ankony, został ugaszony po kilkunastu godzinach, ale ratownicy mówią, że wciąż są tam małe ogniska płomieni. Przyczyna pożaru, który wybuchł w pokładowym garażu, nadal jest nieznana.
Sytuację na pokładzie określano jako dramatyczną. Koczujący na mrozie i wietrze ludzie byli skrajnie przemarznięci, wygłodzeni i przerażeni. Byli z nimi lekarze i sanitariusze, których przetransportowano tam jednym z helikopterów. W nocy z niedzieli na poniedziałek w skrajnie trudnych warunkach z pokładu zabrano około 100 osób.
Ewakuacja przebiegała bardzo powoli, ponieważ z powodu silnie wzburzonego morza i porywistego wiatru prowadzono ją tylko z powietrza; ludzi zabierały z pokładu śmigłowce.
Wśród ewakuowanych osób kilkanaście ma różne obrażenia i objawy hipotermii. Żona greckiego pasażera, który utonął, powiedziała mediom, że spędzili oni cztery godziny w wodzie. Jak dodała, jej mąż zginął, próbując ją ratować.
Do portu w Bari w Apulii wpłynął w poniedziałek rano statek z 49 wyczerpanymi rozbitkami. Rejs tej jednostki przebiegał z poważnymi problemami. Około godz. 3 statek dotarł w rejon Brindisi, ale nie mógł wpłynąć do tamtejszego portu z powodu wzburzonego morza, dlatego został skierowany do Bari. Wśród rozbitków jest dwoje nielegalnych imigrantów z Afganistanu - podała agencja Ansa.
Według greckiego rządu, na pełnej liście pasażerów ponad połowę stanowili Grecy. Było też wielu Turków, Włochów, Albańczyków i Niemców, a także obywatele Szwajcarii, Francji, Rosji, Austrii, Wielkiej Brytanii i Holandii.
Prom wypłynął z Patras o 17:30 w sobotę. Wczoraj zawinął do portu w Igumenicy w Grecji i po wypłynięciu stamtąd zaczął się pożar. Ogień pojawił się w samochodowej części jednostki. Do tej pory nie wiadomo z jakiej przyczyny, choć włoskie media spekulują, że doszło do wycieku jednej z cystern przewożonych na promie.
Czytaj więcej w Money.pl src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1459288800&de=1459461540&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=oilc&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&tid=0&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>