Jak czytamy w dzienniku _ Polska _, w połowie maja pracownicy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad skontrolują kilka tysięcy takich miejsc - szczególnie tam, gdzie ograniczenie prędkości wydaje się nie mieć sensu lub jest po prostu niebezpieczne.
Gazeta wyjaśnia, że zmiany są konieczne, ponieważ w przyszłym roku ruszy w Polsce automatyczny system nadzoru nad wszystkimi fotoradarami. W związku z tym kary za przekroczenie prędkości znacznie wzrosną. Dziennik podkreśla, że skoro prawo wobec kierowców ma być surowsze, to powinno być również bardziej racjonalne.
Według _ Polski _, na naszych drogach wiele przepisów jest absurdalnych. Jako przykład wymieniane jest oznakowanie Trasy Siekierkowskiej w Warszawie. Jest to trzypasmowa, bezpieczna droga szybkiego ruchu, jednak w pewnym miejscu widnieje znak ograniczający prędkość do 50 km na godzinę. Na tych, którzy nie zwolnią, często czai się nieoznakowany radiowóz z kamerą. Drastyczne ograniczenie prędkości jest spowodowane tym, że droga zwęża się tam do dwóch pasów.
_ Polska _ wylicza, że grzechem polskich inżynierów ruchu jest często zwykłe niedbalstwo. Drogowcy zapominają bowiem usunąć ograniczenia prędkości po remoncie.
Gazeta wyjaśnia, że ustawę radarową, która ma wejść w życie w przyszłym roku, musi jeszcze podpisać prezydent Lech Kaczyński. Gdy to zrobi, kontrolę nad fotoradarami przejmie Główny Inspektorat Transportu Drogowego i to on będzie decydował, gdzie ustawić sprzęt.