Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wyrok sądu: Sasin ma przeprosić Komorowskiego

0
Podziel się:

Sąd orzekł, że poseł Jacek Sasin ma przeprosić prezydenta Bronisława Komorowskiego za słowa o drugiej tutce.

Wyrok sądu: Sasin ma przeprosić Komorowskiego
(Witold Rozbicki / Reporter)

Poseł PiS Jacek Sasin ma przeprosić prezydenta Bronisława Komorowskiego za sugestie z prasowego wywiadu, jakoby w rozmowie z Radosławem Sikorskim po katastrofie smoleńskiej mówili, że Lecha nie ma, ale został ten drugi i mamy jeszcze jedną tutkę - orzekł sąd.

Taki wyrok wydał dziś Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w procesie o ochronę dóbr osobistych, jaki prezydent Komorowski wytoczył Sasinowi - b. wiceszefowi Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Chodziło o jego słowa z wywiadu dla _ Naszego Dziennika _ z października 2011 r, że Sikorski z Komorowskim na _ zakrapianym przyjęciu _ niewybrednie żartowali z katastrofy. Została naruszona godność i dobre imię Bronisława Komorowskiego, pozwany nie udowodnił prawdziwości swych twierdzeń - orzekła sędzia Ewa Dietkow.

Sąd uznał za oczywiste, _ jak w społeczeństwie reaguje się na picie alkoholu w dniach żałoby po zmarłych i opowiadanie w tym czasie wesołkowatych dowcipów _. _ To bezsporne, że w naszym społeczeństwie istnieje przywiązanie do przestrzegania żałoby. Zarzucono Bronisławowi Komorowskiemu dwulicowość i cynizm - a to narusza dobra osobiste. Strona powodowa dowiodła, że naruszono jego godność i dobre imię, narażono go na infamię. Jaki to prezydent, który publicznie prezentuje postawę poważną i współczującą, a prywatnie upija się i żartuje? _ - uzasadniała.

W ocenie sędzi Sasin nie udowodnił prawdziwości swoich słów z wywiadu dla _ Naszego Dziennika _, według których po katastrofie smoleńskiej Komorowski i Sikorski _ niewybrednie dowcipkowali na zakrapianej imprezie, na której świetnie się bawili _. Dlatego - mocą wyroku - Sasin ma opublikować na własny koszt na 6. stronie _ Naszego Dziennika _ ogłoszenie, w którym przeprosi Bronisława Komorowskiego za publiczne podanie nieprawdziwych informacji godzących w dobra osobiste prezydenta.

W czasie kampanii parlamentarnej w październiku 2011 r. kandydujący do Sejmu Sasin mówił w wywiadzie dla _ Naszego Dziennika _ o kulisach przejmowania władzy przez Komorowskiego po śmierci Lecha Kaczyńskiego w katastrofie smoleńskiej.

Padły w nim m.in. takie słowa: _ Sami słyszeliśmy z Maciejem Łopińskim od personelu obsługującego gości w jednej z placówek prezydenckich w Warszawie, jak niedługo po katastrofie świetnie bawili się na zakrapianym alkoholem spotkaniu Bronisław Komorowski i Radosław Sikorski. Według relacji byli wówczas w doskonałych nastrojach i w pewnym momencie Komorowski miał podobno powiedzieć do Sikorskiego: +Lecha nie ma, ale został nam jeszcze ten drugi+. Na co Sikorski: +Nie martw się, Bronek, mamy jeszcze jedną tutkę+. Jak nam mówiono, takie słowa tam wtedy padały _.

Przesłuchany w sprawie Sikorski zaprzeczył, by kiedykolwiek doszło do takiej rozmowy między Komorowskim, a nim. Podobnie prezydent, w ujawnionym we wtorek piśmie do sądu oświadczył, że rozmowy tej treści, ani opisywanej w wywiadzie sytuacji nigdy nie było. W procesie sąd przesłuchiwał też Macieja Łopińskiego - b. szefa gabinetu prezydenta Kaczyńskiego, który potwierdził, że takie informacje o rozmowie Komorowskiego z Sikorskim przekazał mu jeden z pracowników obsługi Kancelarii Prezydenta. Jego danych Łopiński nie chciał ujawnić, bo - jak mówił przed sądem - naraziłby tę osobę na _ hańbę _ i zwolnienie z pracy.

Jak stwierdził sąd, Sasin nie dowiódł prawdziwości tej informacji, bo przesłuchany jako świadek Łopiński odmówił ujawnienia, kto przekazał mu tę informację. _ Świadek twierdził, że ujawnienie tego okryłoby go hańbą. Nie jest hańbą wskazanie imienia i nazwiska osoby, która ma podać prawdziwe informacje. Zatem sąd ustala, że informatora nie było _ - zaznaczyła sędzia Dietkow.

Sąd odrzucił też argument pozwanego, że działał w obronie społecznie uzasadnionego interesu. _ Jaki interes ma się w głoszeniu nieprawdy? Poza tym ten +interes+ pozwanego pojawił się w czasie kampanii wyborczej do Sejmu, w której prezydent Komorowski nie brał udziału, a w której kandydował Jacek Sasin _ - podkreśliła sędzia.

Wyrok jest nieprawomocny i można się od niego odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Sasin powiedział PAP, że rozważy taką możliwość, na razie razem ze swym adwokatem chce się zapoznać z pisemnym uzasadnieniem orzeczenia. Pytany, czy dziś powtórzyłby to samo w wywiadzie prasowym odparł, że dla niego nic się tu nie zmienia. _ Jak rozumiem wyrok, sąd stwierdził, że nie udowodniłem prawdziwości tego, co usłyszałem i tyle _ - powiedział.

Dziś przed zamknięciem procesu sąd przesłuchał także Sasina. Potwierdził on, że na przełomie czerwca i lipca 2010 r. Łopiński przekazał mu, co usłyszał od jednego z pracowników kancelarii na temat pewnej kolacji Komorowskiego z Sikorskim. _ Łopiński był tym poruszony, ja również _ - mówił Sasin. Jak podkreślił, doniesienia Łopińskiego uznał za wiarygodne, w kontekście wypowiedzi Komorowskiego na temat prezydenta Kaczyńskiego sprzed katastrofy smoleńskiej, które w ocenie Sasina _ uwłaczały godności Lecha Kaczyńskiego _.

Pytany czemu zdecydował się opowiedzieć o wszystkim w mediach ponad rok po tym, jak dowiedział się o sprawie od Łopińskiego, Sasin przyznał, że być może powinien był zrobić to wcześniej. _ Gdyby było tylko spotkanie przy kolacji, to nic takiego by nie było. Bulwersujące było samo opowiadanie sobie dowcipów nawiązujących do prezydenta Kaczyńskiego i mieszczących się w poetyce innych polityków PO (...). Bulwersujące było, że prezydent Komorowski w tym uczestniczy i akceptuje takie wypowiedzi _ - uzasadniał. Przyznał zarazem, że nie pytał nigdy Komorowskiego, Sikorskiego, ani też pracowników prezydenckiej kancelarii, czy taka rozmowa się odbyła.

Czytaj więcej w Money.pl
25 lat więzienia za potrójne zabójstwo Najistotniejszym dowodem w sprawie okazały się ślady genetyczne. Dwóch podejrzewanych o popełnienie zbrodni zatrzymano dopiero po 18 latach.
Były szef MSW skazany na siedem lat Sąd uznał go za winnego prania pieniędzy i nadużywania władzy.
Znanemu opozycjoniście grozi sześć lat łagru 6 lat łagru grozi rosyjskiemu opozycjoniście Aleksiejowi Nawalnemu. Takiej kary zażądał dla niego prokurator. Znany bloger usłyszy wyrok 18 lipca.
wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)