Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Maciej Czujko
|

Tusk przeje pieniądze dla okradzionych przez komunę

0
Podziel się:

Rząd zabierze miliard złotych z Funduszu Reprywatyzacji. Chce łatać nim dziurę budżetową.

Tusk przeje pieniądze dla okradzionych przez komunę
(kprm.gov.pl)

Aż 140 miliardów złotych powinno oddać państwo Polakom, którzy utracili majątki za czasów PRL. Tymczasem kolejny rząd robi wszystko, by tych pieniędzy nie wypłacić. Premier chce położyć rękę na Funduszu Reprywatyzacji i kosztem poszkodowanych ratować budżet państwa. To w praktyce może pogrzebać reprywatyzację.

Na Funduszu Reprywatyzacji od 2001 roku uzbierało się 4,7 miliarda złotych. Rada Ministrów chce zagarnąć z tych pieniędzy miliard złotych i zmniejszyć wpływy do niego w kolejnych latach.

*Fundusz Reprywatyzacji *powstał, bo od 20 lat politycy nie potrafią przeprowadzić jednorazowej reprywatyzacji. Z niego opłacane są odszkodowania wywalczone w sądach. Rząd twierdzi, że do takiego posunięcia zmusiła go sytuacja budżetowa ioszacowany na przyszły rok deficyt w wysokości 52 miliardów złotych. Teraz desperacko szuka pieniędzy, które zmniejszą dziurę budżetową.

Według ministrów Fundusz Reprywatyzacji idealnie się do tego nadaje. Uzbierało się już na nim sporo (4,7 mld złotych) i wciąż jest zasilany. Dodatkowo co roku wpływy znacznie przewyższają wypłaty - czyli odszkodowania wywalczone przez Polaków w sądach. W 2009 r. wydano na nie jedynie 3,5 proc. z sumy, którą udało się w tym roku zgromadzić.

Źródło: Ministerstwo Skarbu Państwa

Dlatego na rozpoczynającym się dziś posiedzeniu Sejm będzie głosował pomysł rządu, by część pieniędzy z Funduszu Reprywatyzacyjnego zabrać do budżetu. Dodatkowo Rada Ministrów chce ograniczyć wpływy do FR. Obecnie trafia do niego 5 proc. akcji z kapitału początkowego spółki. Według nowej koncepcji ma to być jedynie 1,5 procent. Różnica między wpływami wyniesie 688 milionów złotych.

Źródło: Ministerstwo Skarbu Państwa

Czy rząd ma racje, twierdząc że na reprywatyzację zebrano wystarczająco dużo pieniędzy? Ciężko jest mu ją przyznać, gdy 4,7 miliarda zderzy się z kwotą 140 miliardów, które państwo jest winne wierzycielom. Adwokaci reprezentujący w sądach ludzi, którzy walczą o odszkodowania wskazują inny powód - niskich corocznych wypłat.

Rząd zebrał za dużo, bo za mało wypłaca

- _ To bzdura i demagogia _ - mówi o argumentach rządu mecenas Józef Forystek, który reprezentuje Polaków w sprawach dotyczących rekompensaty za zagrabiony majątek. - _ Wypłaty są tak małe, dlatego że administracja na zlecenie polityków robi wszystko, co może, by tych pieniędzy nie wypłacać. Domaga się dokumentów z 1939 roku, zaskarża wszystkie postanowienia. By rozpocząć dochodzenie człowiek musi wpłacić do sądu 100 tys. złotych. To oczywiście początek wydatków _ - wyjaśnia prawnik.

50 miliardów - własności mienia na taką kwotę nie da się już udowodnić.
Jego opinię potwierdzają dane Najwyższej Izby Kontroli, która w 2007 roku zbadała proces reprywatyzacyjny. Chociaż Międzynarodowy Trybunał Praw Człowieka nakazał wypłacanie odszkodowań zabużanom już w 2005 roku, to pod koniec 2007 państwo wypłaciło pieniądze tylko 75 osobom - gdy uprawnionych jest 58 tysięcy. Oczekują oni na rekompensaty za pozostawione na wschodzie domy, kamienice, dworki i grunty rolne.

Kontrolerzy NIK stwierdzili też, że resorty drastycznie przeciągają terminy rozpatrywania wniosków reprywatyzacyjnych. W Ministerstwie Gospodarki czekało się 5 lat, a w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi aż 15.

- _ Ta metoda opóźniania i zniechęcania dziedziczona jest przez kolejne ekipy rządzące _ - mówi mecenas Forystek. - _ Ona jest wygodna z kilku powodów. Wymierają uprawnieni do rekompensat, kolejnym spadkobiercom coraz trudniej jest udowodnić dług. Sporo ludzi się po prostu zniechęca - _dodaje.

Sprawa najważniejsza, czyli widmo spłaty całości

W ten **sposób kolejne rządy robią jeszcze jedną ważną rzecz - odsuwają w czasie widmo spłaty wszystkich wierzycieli. W odróżnieniu od codzienność politycznej w przypadku reprywatyzacji jeden po drugim kontynuują strategię zmniejszania kwoty, którą trzeba będzie zwrócić ograbionym ludziom.

Gdy powstała ustawa z 2001 roku, państwo chciało oddać 70 procent z 95 miliardów prognozowanych roszczeń. Miało to być 67 miliardów złotych. W najświeższym projekcie ustawy, który czeka na lepsze czasy w stałym Komitecie Rady Ministrów, zapisane jest, że na wypłatę roszczeń rząd wyda tylko 20 miliardów złotych.

W kontekście nowych pomysłów rządu na ogołocenie Funduszu Reprywatyzacyjnego, który ma być podstawową składową tych miliardów, wygląda na to, że i tych pieniędzy nie da się szybko wypłacić.

*Zabużanie, Żydzi, wywłaszczeni mocą dekretów bierutowskich i powojennej nacjonalizacji - *to grupy walczących o odszkodowania od państwa.
- _ Rzeczywiście, nie radzimy sobie z reprywatyzacją _ - przyznaje szef sejmowej Komisji Finansów i poseł PO Paweł Arndt. - _ Prosimy jednak o zrozumienie, działamy w warunkach wyższej konieczności. Z powodu kryzysu finansowego borykamy się z poważnym deficytem budżetowym. Dług publiczny to nasz priorytet _- dodaje.

Takie tłumaczenie gani jednak ekonomista prof. Stanisław Gomułka. Tłumaczy on, że są to doraźne rozwiązania, które nie biorą pod uwagę najważniejszej sprawy.

- _ Te zobowiązania to przecież też dług publiczny, tylko ukryty. Kiedyś będzie je trzeba spłacić _ - wyjaśnia profesor. - _ Zabieranie pieniędzy na spłatę jednego długu publicznego, by pokryć inny, to błędne koło. To nie jest żadne rozwiązanie _ - napomina.

Jego słowa potwierdza fakt, że domagających się rekompensat ciągle przybywa. Szacowane na podstawie składanych wniosków kwoty do spłaty regularnie rosną.

Źródło: Ministerstwo Skarbu Państwa

Według profesora Gomułki, do spłaty tych zobowiązań szybciej niż Międzynarodowy Trybunał Praw Człowieka, mogą zmusić rząd kłopoty z inwestycjami.

- _ Z nierozwiązaną sprawą reprywatyzacji wiąże się nieuregulowane prawo własności wobec wielu nieruchomości i działek w naszym kraju _ - mówi prof. Gomułka. - _ Tym sposobem wiele procesów inwestycyjnych w naszym kraju czeka na rozwiązanie sprawy odszkodowań. _

Doskonałym przykładem takiej sytuacji jest Warszawa. Roszczenia sięgają tam 40 miliardów złotych. Szacuje się, że aż 1000 domów i placów mogą dotyczyć reprywatyzacyjne postępowania, które zamrażają kluczowe decyzje w ich sprawie.

Raport Money.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)