Sąd Gospodarczy w Warszawie ostatecznie odebrał dziś Lidii Bagińskiej uprawnienia syndyka. Ujawnione dwa miesiące temu przez media kłopoty Bagińskiej w tej sprawie spowodowały polityczne zamieszanie i postawiły w niewygodnej sytuacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który - jak wiadomo nieoficjalnie - sam wstrzymał zaprzysiężenie Lidii Baginskiej na sędziego Trybunału Konstytucyjnego.
Po dzisiejszym wyroku nie wiadomo, czy w ogóle dojdzie do ślubowania, chociaż minister w kancelarii prezydenta RP Maciej Łopiński nie chce komentować wyroku sądu.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że od pewnego czasu trwają polityczne naciski na samą Bagińską, aby sama zrezygnowała z kandydowania na sędziego Trybunału. Bagińska została wybrana na sędziego Trybunału Konstytucyjnego 8 grudnia 2006 roku. W głosowaniu 207 posłów było za, 159 - przeciw a 10 - wstrzymało się.
Zdaniem konstytucjonalisty, profesora Piotra Winczorka, istnieje możliwość reasumpcji tego głosowania. Posłowie, którzy głosowali na kandydaturę Bagińskiej, mogą uznać, że działali w błędzie co do jej kwalifikacji etycznych i gdyby znali tę sprawę, to zagłosowaliby inaczej. Z tego powodu mogą złożyć wniosek o reasumpcję głosowania.
Sama Bagińska sprawy jednak nie ułatwia - po ogłoszeniu dzisiejszej decyzji sądu nie chciała powiedzieć dziennikarzom, co teraz zrobi.
Gdyby jednak Bagińska sama nie zrezygnowała, to - zdaniem niektórych konstytucjonalistów - mogłaby zostać wszczęta procedura dyscyplinarna wewnątrz samego Trybunału: sędziowie mogą wykluczyć ze swojego grona osobę, którą uznają za niegodną pełnienia tej funkcji.