Kilkuset Egipcjan koczuje przed pałacem prezydenckim w Kairze. Żądają odwołania przez prezydenta Mursiego dekretu, którym przyznał sobie nieograniczoną władzę. Manifestujący sprzeciwiają się też planowanemu na 15 grudnia referendum w sprawie nowej konstytucji.
Protestujący to zaledwie garstka z dziesiątek tysięcy osób, które na placu były wczoraj wieczorem. Doszło wówczas do starć między siłami rządowymi a przeciwnikami prezydenta. Policja użyła gazu łzawiącego. Wieczorem tłumy zapewne wrócą pod pałac prezydenta. Jednak rządzące Egiptem Bractwo Muzułmańskie bagatelizuje masowe protesty. Twierdzi, że obecna sytuacja w kraju to nie kryzys. Przywódca ugrupowania Saad al-Katatni liczy, że demonstracje niedługo wygasną.
- _ Kryzys, przez jaki przechodziliśmy przez ostatnie dwa tygodnie, z Bożą pomocą zmierza ku końcowi. Do czasu referendum naród wyrazi swój gniew czy aprobatę, a po plebiscycie, myślę że sprawy się ustabilizują _- mówi Saad al-Katatni.
Według nowej ustawy zasadniczej, egipskie prawo ma się opierać na zasadach prawa muzułmańskiego, szariatu. Nowa konstytucja przyznaje też więcej władzy prezydentowi i osłabia rolę sędziów i trybunału konstytucyjnego. Dokument został opracowany przez wybrane rok temu Zgromadzenie Konstytucyjne. W proteście przeciwko kształtowi konstytucji, w obradach i głosowaniu w konstytuancie nie uczestniczyli przedstawiciele świeckich oraz chrześcijańskich ugrupowań.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Prezydent musiał uciekać. Demonstranci... Egipska policja użyła dzisiaj gazu łzawiącego wobec uczestników antyprezydenckiej demonstracji, którzy przerwali policyjne blokady wokół pałacu prezydenckiego w Kairze. | |
Uwięzieni sędziowie nie podejmą dziś decyzji Najwyższa Rada Prawna uznała już wcześniej prezydenckie dekrety za zamach na niezawisłość sądownictwa. | |
Gorąco przed ważnym referendum w Egipcie Rada nie skomentowała dotychczas wypowiedzi doradcy Mursiego. |