Kilkaset osób zebrało się dzisiaj w Sofii, by obrzucić budynek parlamentu pomidorami. Akcja, zorganizowana w internecie, była protestem przeciw władzom i wyrazem solidarności z Nikołajem Kolewem - poetą, dawnym dysydentem, zatrzymanym niedawno za podobny protest.
Nikołaj Kolew, znany dysydent więziony przez cztery lata w czasach komunistycznych, wysłał w ubiegłym tygodniu do sześciu najważniejszych instytucji państwowych list otwarty, w którym zarzucił władzom korupcję i niezdolność do rozwiązania podstawowych problemów społecznych.
_ - Instytucje te są winne szerzącej się korupcji, przestępczości, demoralizacji _ - napisał. Nie otrzymawszy odpowiedzi zapowiedział w swoim blogu, że obrzuci siedziby tych instytucji pomidorami. Podał też termin planowanych akcji. Gdy we wtorek pojawił się przed parlamentem, czekał na niego 40-osobowy odział policji. Po rzuceniu pierwszego pomidora Kolew został zatrzymany na 24 godziny za chuligaństwo.
Dzisiaj był wśród protestujących z pomidorem w ręku. _ - Lepiej rzucajmy pomidory niż granaty _ - oświadczył, dodając, że sytuacja w kraju wymaga mobilizacji społeczeństwa. Wznosząc hasła _ Dymisja _ i _ Mafia _, zebrani próbowali obrzucić budynek pomidorami, w czym przeszkodziły im liczne oddziały policji.
Akcja dawnego dysydenta zbiega się z badaniami opinii publicznej, które wykazują znaczny spadek poparcia dla rządzącej od lipca 2009 r. centroprawicowej partii GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii). W ostatnim miesiącu trzy duże agencje, w tym rządowy Ośrodek Badania Opinii Publicznej, opublikowały wyniki sondaży, według których poparcie zarówno dla GERB, jak i dla rządu spada drastycznie. Dezaprobata dla gabinetu według różnych badań sięga od 60 do 80 proc.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Premier zaskoczył wszystkich, na nic protest Bułgarski premier Bojko Borysow niespodziewanie oświadczył, że rząd wnosi projekt umowy ACTA do parlamentu. | |
Chcą zniszczyć mekkę hazardu. Oto plan Do parlamentu wpłynął projekt obowiązkowego deklarowania przed fiskusem i opodatkowania wygranych z loterii. | |
Nikt nie chce tu pracować. Nawet b. prezydent Odmówił objęcia urzędu tłumacząc się pracą na rzecz fundacji Billa Clintona. |