Około 8 000 osób zgromadziło się dziś w Erywaniu, aby kontestować wynik wyborów prezydenckich, w których zwyciężył urzędujący szef państwa Serż Sarkisjan. Z oficjalnym wynikiem nadal nie zgadza się najważniejszy rywal prezydenta, Raffi Owannisjan.
Przemawiając do tłumu, Owannisjan zadeklarował, że będzie w dalszym ciągu domagał się unieważnienia wyborów, których wyniki zostały jego zdaniem sfałszowane.
Zapowiedział również, że w najbliższy weekend odwiedzi kilka miast, gdzie będzie zabiegał o poparcie miejscowej ludności, a w niedzielę zorganizuje kolejną demonstrację w Erywaniu.
Według pełnych wyników, opublikowanych we wtorek przez Centralną Komisję Wyborczą, w poniedziałkowych wyborach zwyciężył zgodnie z przewidywaniami urzędujący prezydent Serż Sarkisjan, zdobywając ponad 58,64 proc. głosów. Będzie to jego druga i zarazem ostatnia kadencja.
Owannisjan, były szef dyplomacji niepodległej Armenii, zajął drugie miejsce (36,75 proc. głosów), a pozostali kandydaci nie przekroczyli 3-procentowego progu. W wyborach nie startowali przedstawiciele opozycji, ponieważ trzy główne ugrupowania opozycyjne nie zdołały wyłonić wspólnego kandydata.
Kontestowana przez opozycję wygrana Sarkisjana w poprzednich wyborach prezydenckich w 2008 roku doprowadziła do wybuchu protestów, które przerodziły się w starcia z policją; zginęło w nich 10 osób.
Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) oceniła, że wybory w tej poradzieckiej republice miały bardziej poprawny przebieg niż w 2008 roku, jednak zabrakło w nich prawdziwej konkurencji między kandydatami.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Wygrał wybory, ale rywal ich nie uznaje Wstępne cząstkowe wyniki wyborów prezydenckich w Armenii potwierdzają zwycięstwo 59-letniego Serża Sarkisjana. | |
Prezydent nie martwi się o następną kadencję Pewną reelekcję na drugą 5-letnią kadencję zapewnili Sarkisjanowi, byłemu komsomolcowi i jednemu z przywódców partyzantki w Górskim Karabachu zapewnili jego najwięksi polityczni wrogowie. | |
Kandydat na prezydenta prosi o czas Ranny pod koniec stycznia polityk zażądał w Sądzie Konstytucyjnym przesunięcia daty elekcji. |