Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Profesor oskarża Szwedów o grabież

0
Podziel się:

Z polskich pałaców, dworów i kościołów w czasie potopu szwedzkiego
najeźdźcy wywieźli tysiące dzieł sztuki, ksiąg i kosztowności.

Profesor oskarża Szwedów o grabież
(Szczebrzeszynski/pb/Wikipedia)

Z polskich pałaców, dworów i kościołów w czasie potopu szwedzkiego najeźdźcy wywieźli tysiące dzieł sztuki, ksiąg i kosztowności. Szwedzka grabież pozbawiła nas najcenniejszych dóbr - uważa dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie prof. Andrzej Rottermund.

Paradna zbroja króla Zygmunta Augusta; portret Jana Kazimierza pędzla Daniela Schultza; popiersia Jana Kazimierza i Ludwiki Marii dłuta Giovanniego Francesco Rossiego; chorągwie wojskowe; portret przyszłego Władysława IV z warsztatu Petera Paula Rubensa; miecz przypasany mu przez papieża Urbana VIII - to przykłady polskich obiektów utraconych podczas potopu szwedzkiego, które znajdują się w szwedzkich zbiorach królewskich i państwowych.

Z inwentarza Zamku Królewskiego w Sztokholmie, sporządzonego w 1656 r., wynika, że najeźdźcy zabrali z Warszawy ok. 200 obrazów, kilkadziesiąt dywanów i namiotów tureckich, instrumenty muzyczne, meble, brązy, marmury, chińską porcelanę, broń, tkaniny, książki i rękopisy.

Warszawa w czasie potopu szwedzkiego ucierpiała najbardziej. Najeźdźcy zdobyli i złupili miasto trzykrotnie, zabierając z jego zamków i pałaców wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Ich łupem padły nie tylko dobra kultury, ale podobno także wyrywane ze ścian framugi czy suknie pokojówek. Szwedzkie wojsko ogołociło też z całego wyposażenia zamek Lubomirskich w Wiśniczu, zdobycze wywożąc na 150 wozach.

Z zagrabionych przez Szwedów dóbr do naszego kraju nie powróciło prawie nic. Dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie prof. Andrzej Rottermund przypomniał o unikatowym fryzie przedstawiającym wjazd Konstancji Habsburżanki do Krakowa, który przekazał Polsce w formie daru premier Szwecji Olof Palme w 1974 r. Ten dekoracyjny pas długi na 15 m można oglądać obecnie na Zamku Królewskim w Warszawie. W szwedzkich zbiorach można znaleźć inne pamiątki po ślubie austriackiej księżniczki z Zygmuntem III w 1605 r., m.in. bogato zdobioną uprząż oraz chorągiew, przedstawioną zresztą na fryzie.

Prawnicy twierdzą, że niezgoda na kradzież dóbr kultury podczas wojen, choć niezapisana, obowiązywała już w doktrynie wojennej z XVII w. Według nich daje to Polsce prawo do domagania się zwrotu dóbr kultury zrabowanych przez Szwedów, zwłaszcza że klauzulę zobowiązującą do tego zawarto w traktacie pokojowym, podpisanym w Oliwie w 1660 r.

_ Gdybyśmy chcieli tę doktrynę zastosować, to by Luwru nie było _ - powiedział PAP prof. Rottermund. Według niego literalne traktowanie doktryn prawnych doprowadziłoby do zburzenia porządku w muzealnictwie na świecie. Restytucja byłaby też trudna do przeprowadzenia ze względu na opór instytucji.

Profesor nie jest też do końca pewien, czy nakaz zwrotu zapisany w traktacie oliwskim dotyczy wszystkich dóbr kultury czy tylko dokumentów. _ Strasznie trudno jest coś stwierdzić do końca na podstawie paragrafów, ponieważ one są do interpretowania _ - powiedział.

Dyrektor Zamku Królewskiego nie przekreśla jednak szans na odzyskanie poloników ze szwedzkich zbiorów królewskich i państwowych. _ Być może w pewnym momencie społeczeństwa dojdą do przekonania, że rzeczy kradzionych nie powinno się wystawiać we własnych muzeach _ - podkreślił. W opinii profesora ogromną wagę do kwestii własności przywiązują muzea w Stanach Zjednoczonych, reszta może pójść za ich przykładem.

Prof. Rottermund podkreślił, że Szwedzi nie ukrywają proweniencji dzieł, które znajdują się w zbiorach królewskich i państwowych. Dokładna liczba łupów wojennych nie jest jednak znana. _ Ziemią nieznaną są zbiory prywatne _ - powiedział dyrektor zamku. W Szwecji wciąż żyje wiele rodów arystokratycznych, których rezydencje są skarbnicami o niezbadanych zasobach. _ Tam mogą znajdować się łupy wojenne, bo gdy jakaś rodzina pozyskała dzieło w poł. XVII w., to prawdopodobnie do dziś je posiada _ - wyjaśnia profesor.

Przed wiekami na polskich dworach zatrudniano artystów z zagranicy. Polskim możnowładcom nie zależało na zatrudnianiu rodzimych artystów, których zresztą nie było zbyt wielu, lecz na sprowadzeniu sławnego nazwiska z zagranicy. Wielką renomą cieszyli się szczególnie architekci i malarze włoscy. Dlatego w przypadku niektórych dóbr kultury, które znalazły się w Szwecji wskutek grabieży, trudno jest orzec, z jakiego kraju zostały wywiezione. Obok polskich łupów wojennych w szwedzkich kolekcjach znajdują się przecież także dobra zagrabione w czasie najazdów na inne kraje. _ Załóżmy, że znajdujemy w jakimś szwedzkim domu bardzo piękny wyrób ze srebra warsztatu jednego z najznakomitszych renesansowych płatnerzy Kunza Lochnera z Norymbergii. Być może on jest polską własnością, ale bez dokładnego opisu nie możemy tego udowodnić _ - mówił profesor.

Dzieła sztuki związane z polską kulturą trafiły do szwedzkich zbiorów nie tylko w wyniku grabieży. Wazowie rządzili Polską i Szwecją przez niemal dwa stulecia, związki dynastyczne między oboma państwami dawały więc wiele okazji do wymiany dyplomatycznych darów. _ Jest bardzo trudno orzec, czy dany obiekt rzeczywiście jest owocem grabieży _ - powiedział prof. Rottermund.

Do Szwecji w czasie potopu szwedzkiego trafiły też przedmioty zagrabione wcześniej przez Polaków, m.in. chorągwie kozackie. W 2002 r. szwedzkie łupy wojenne można było oglądać na wystawie _ Orzeł i Trzy Korony. Sąsiedztwo polsko-szwedzkie nad Bałtykiem w epoce nowożytnej _ na Zamku Królewskim w Warszawie. Szwedzi wypożyczyli wówczas polonika, które mają w swoich zbiorach, potem obiekty powróciły na drugi brzeg Bałtyku.

Czytaj więcej w Money.pl
Szwedzi chcą ochrony Bałtyku, a Polacy... Polacy znaleźli się w grupie mniej hojnych narodów, wskazując, że mogliby płacić rocznie po 8 euro. Jeszcze mniej są skłonni płacić Litwini, po 6 euro oraz Rosjanie, po 5 euro. Łotysze podali najmniejszą kwotę, 4 euro.
Polska po raz pierwszy trafiła do tego rankingu Polska znalazła sie po raz pierwszy w pierwszej piętnastce krajów, do których chcą jeździć Szwedzi.
Zgłosiły się setki Polaków. Rozdają za darmo Setki zgłoszeń z Polski otrzymał pracownik szwedzkiej gminy Nordmaling, która ogłosiła, że przekaże za darmo 100 działek osobom chcącym wybudować na nich domy.
wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)