Rosnąca liczba uchodźców z Syrii i innych zapalnych punktów na świecie wzbudza niepokój wśród mieszkańców Berlina i innych miast w Niemczech. Na ich lękach polityczny kapitał próbuje zbić skrajna prawica, licząc na dodatkowe głosy w wyborach do Bundestagu.
Dawne gimnazjum im. Maxa Reinhardta w dzielnicy Hellersdorf we wschodniej części Berlina przypomina oblężoną twierdzę. Policyjne samochody zaparkowane przed budynkiem z wielkiej płyty i umundurowani funkcjonariusze uważnie taksujący wszystkich zbliżających przechodniów mają za zadanie odstraszać potencjalnych napastników.
Pracownicy prywatnej firmy ochroniarskiej nie wpuszczają do środka nikogo - nawet dziennikarzy. _ - No way _ - mówi stanowczo ubrany na czarno osiłek, tłumacząc, że nowi mieszkańcy dawnej szkoły _ są wystraszeni i marzą tylko o tym, by zostawiono ich w spokoju _.
Od wczoraj szkolny budynek w położonej na obrzeżu miasta - takim berlińskim Ursynowie - jest miejscem, o którym w całych Niemczech zrobiło się głośno. Dwa dni temu wprowadzili się do niego pierwsi uchodźcy starający się o azyl polityczny. Pierwsza grupa - około 20 osób z Syrii, Afganistanu i Iranu - przyjechała z policyjną eskortą ze względu na wrogie nastawienie części okolicznych mieszkańców.
Tłum, który wyległ na ulicę, nie krył dezaprobaty dla decyzji władz dzielnicy o przekształceniu pustej od kilku lat szkoły w ośrodek dla uchodźców.
_ - To my jesteśmy narodem, mu tutaj mieszkamy i mówimy "nie" _ - wykrzykiwał otyły osobnik w dresie, nawiązując do hasła popularnego jesienią 1989 roku wśród mieszkańców NRD protestujących przeciwko komunistycznym władzom. - _ Mamy już po dziurki w nosie tych azylantów. Niech wracają tam, skąd przyjechali _ - wtórował mu jego towarzysz.
Inny uczestnik protestu podniósł rękę w hitlerowskim pozdrowieniu i został odprowadzony na bok przez policjantów. - _ Obawiam się o bezpieczeństwo moich dzieci _ - tłumaczył spokojnie inny przeciwnik ośrodka dla uchodźców. Docelowo w ośrodku ma zamieszkać 200 osób.
Nastroje zagrożenia i niepewności natychmiast wykorzystała skrajnie prawicowa Narodowo-Demokratyczna Partia Niemiec (NPD). Około 40 neonazistów domagało się we wtorek likwidacji placówki i odesłania azylantów do krajów pochodzenia. Okolica szkoły oklejona jest plakatami wyborczymi NPD z napisem _ Życzymy miłego powrotu do domu _ i rysunkiem przedstawiającym grupę obcokrajowców lecących na perskim dywanie.
Szansę na zdobycie dodatkowych głosów w zbliżających się wyborach do Bundestagu 22 września dostrzegło też inne prawicowe ugrupowanie - Ruch Pro Deutschland. Szef tego ugrupowania, Manfred Rouhs, oskarżył w środę rano na wiecu w pobliżu ośrodka azylantów o wykorzystywanie systemu opieki społecznej w Niemczech. Działacz zwrócił uwagę, że ponad 90 proc. wniosków o azyl jest odrzucana przez niemieckie sądy. _ - Syryjczycy czy Egipcjanie, którzy uciekają ze swego kraju, to zdrajcy i powinni zostać ukarani _ - powiedział Rouhs.
Działania organizacji nastawionych wrogo do cudzoziemców zmobilizowały niemieckie partie demokratyczne do kontrakcji. Przeciwko wiecowi Pro Deutschland protestowało kilkuset członków SPD, Lewicy i związków zawodowych. _ - Musimy powstrzymać faszystów - mówi wiceprzewodnicząca Bundestagu Petra Pau z Lewicy. - Nie możemy dopuścić do powtórzenia sytuacji z początku lat 90., kiedy to doszło do podpalenia ośrodków dla azylantów _.
Jutta Harnisch ze Związku Niemieckich Antyfaszystów mówi, że wstydzi się za swoich rodaków, którzy niepomni historycznych win okazują teraz wrogość wobec obcokrajowców szukających schronienia w Niemczech. Budynku szkoły w Hellersdorfie strzeże przez całą dobę grupa młodzieży z lewicowych organizacji. - _ Dopóki tu jesteśmy, dopóty neonaziści się nie zbliżą _ - mówi buńczucznie Torsten.
Władze Berlina zdecydowane są dać odpór skrajnie prawicowym wybrykom. _ - W Berlinie nie będzie "narodowo oczyszczonych" stref, czego domagają się neonaziści _ - mówi przedstawiciel berlińskiego rządu Mario Czaja.
Hellersdorf nie jest jedynym miejscem w Berlinie wzbudzającym emocje z powodu imigrantów. Na skwerze Oranienplatz koczuje od zimy w prowizorycznych domkach z dykty i namiotach kilkudziesięciu uchodźców, głównie z Afryki. Napięta sytuacja panuje też w Hamburgu, w Eisenhuettenstadt nad granicą z Polską i w miastach Zagłębia Ruhry na zachodzie kraju. W minionych latach ich obecność nie wywoływała większych konfliktów.
Niepokój budzi szybko rosnąca liczba uciekinierów. Od stycznia do niemieckich urzędów wpłynęło blisko 53 tys. wniosków o azyl - dwukrotnie więcej niż w porównywalnym okresie zeszłego roku. Do Berlina trafiło 2,5 tys. Szef niemieckiego MSW Hans-Peter Friedrich spodziewa się, że liczba azylantów przekroczy w tym roku 100 tys.
Polityk rządzącej w Niemczech CDU Wolfgang Bosbach zaproponował w środę zwołanie kryzysowego spotkania na szczycie w celu rozwiązania problemu uchodźców. - _ Władze muszą poważnie potraktować lęki mieszkańców _ - podkreślił Bosbach.
Nie wszyscy mieszkańcy okolicznych domów w Hellersdorf uważają pensjonariuszy ośrodka za intruzów. Młoda mama, Sandy Laqua, przyniosła dzieciom azylantów cały worek zabawek. Im są bardziej potrzebne niż mojemu dziecku - powiedziała, wręczając prezent.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Niemcy przyjmą 5 tysięcy uchodźców? Biuro Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców ONZ (UNHCR) rozmawia z Niemcami o czasowym przyjęciu przez nie 5 tysięcy syryjskich uchodźców i liczy na umieszczenie dalszych 5 tys. w innych krajach. | |
Komisarzowi ONZ zabrakło 1,8 mld dolarów Po 28 miesiącach wojny domowej, Wysoki Komisarz ONZ ds. Uchodźców ocenia liczbę uchodźców, którzy opuścili Syrię, na około 2 miliony osób. | |
Merkel ujawnia swoje plany na przyszłość Angela Merkel zapewniła, że w przypadku zwycięstwa w wyborach do Bundestagu, chce pozostać na stanowisku kanclerza przez całą czteroletnią kadencję. |