Za okupowanie firm mają grozić milionowe odszkodowania. Solidarność i OPZZ są za, małe związki chcą protestować.
Zgodnie z pomysłem pracodawców zgłoszonym w Komisji Trójstronnej organizatorzy nielegalnych strajków dostawaliby rachunek za straty, które poniosła firma w czasie przestoju. Odszkodowania mogłyby iść w miliony złotych.
Dziś strajkowe prawo jest niejasne i często nieprzestrzegane - przypomina _ Gazeta Wyborcza _. Choć to nielegalne, związki okupują przedsiębiorstwa czy bramy wjazdowe do zakładu i nie spotyka ich za to żadna kara.
W związku z tym pracodawcy proponują: w razie problemów wyznaczony organ - na przykład Inspekcja Pracy czy sąd - ma zdecydować, czy strajk jest legalny. Jeśli nie będzie zgodny z prawem, pracodawca będzie miał prostą drogę do odszkodowania.
Zaproponowano też ograniczenie liczby związków uprawnionych do negocjacji z pracodawcą. Według pomysłu pracodawców negocjować mogłyby jedynie duże związki zrzeszające minimum 33 procent załogi. Małe związki już zapowiadają protesty przeciw zmianom.