Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wrześniowe referendum w ogniu krytyki. Eksperci wskazują, że pytania są nieprecyzyjne

0
Podziel się:

Pytania zaproponowane w referendum 6 września są nieprecyzyjne i nie wskazują, w jakim kierunku miałyby iść ewentualne zmiany - podkreślali eksperci podczas poniedziałkowej konferencji w Sejmie.

Wrześniowe referendum w ogniu krytyki. Eksperci wskazują, że pytania są nieprecyzyjne
(ADAM STEPIEN/REPORTER)

Na tydzień przed referendum w Sejmie odbyła się konferencja "Referendum 2015: za czy przeciw proponowanym rozwiązaniom?", organizowana przez Międzynarodowy Instytut Społeczeństwa Obywatelskiego.

Eksperci zastanawiali się nad możliwością wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych; przyglądali się też kwestii finansowania partii politycznych z budżetu państwa. W przypadku obu kwestii padały zastrzeżenia dot. sformułowania pytań referendalnych.

Prof. Bartłomiej Michalak z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu zwracał uwagę, że w przypadku pytania o jednomandatowe okręgi wyborcze, które brzmi: "czy jesteś za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu" - tak naprawdę "nie wiemy, za czym głosujemy" - równie dobrze może chodzić o wprowadzenie systemu większościowego, jak i na przykład mieszanego. Pozytywnym skutkiem referendum - dodał - może być jednak rozpoczęcie "poważnej debaty publicznej" na temat systemu wyborczego.

Tematem dyskusji były też wady i zalety JOW-ów. Prof. Krzysztof Skotnicki z Uniwersytetu Łódzkiego mówił, że "parlament powinien odzwierciedlać poglądy społeczeństwa", tymczasem system okręgów jednomandatowych powoduje deformację wyników wyborów. Na czym mogłaby ona podlegać? W 10 przykładowych okręgach jednomandatowych startuje dokładnie pięć tych samych partii - wyjaśniał Skotnicki. Dwie partie - mówił dalej - które uzyskały najwięcej głosów w skali wszystkich tych okręgów i łącznie mają 55 proc. głosów, nie uzyskują żadnego mandatu. A partie, które mają poparcie 10-15 proc. mają reprezentację, bo wygrywają w swoim okręgu wyborczym, a w skali 10 okręgów liczba głosów oddana na te partie jest znikoma - tłumaczył Skotnicki.

Prof. Wojciech Orłowski z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie ocenił, że na razie dyskusja nie toczy się wokół problemu, jakiej zmiany systemu wyborczego chcą Polacy, ale wokół tego, że "w ogóle chcą zmiany".

Dodał, że do zmiany relacji między posłem a wyborcą, co podnoszą zwolennicy JOW-ów, nie trzeba zmiany prawa wyborczego. - Wystarczy zmienić zasady wykonywania mandatu poselskiego - uważa Orłowski. - Dyskusja nad zmianą prawa wyborczego do Sejmu musi także dotyczyć dyskusji nad tym, jak wygląda Senat - dodał. Jak zauważył, wprowadzenie JOW-ów w wyborach do Senatu nie przyniosło zasadniczych zmian w relacjach między wyborcą a senatorem.

Drugi z paneli dotyczył pytania o finansowanie partii, które brzmi: "czy jesteś za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa".

O ile pytanie dotyczące JOW-ów jest na dużym poziomie niejednoznaczności, to jednak wyznacza jakiś kierunek zmian - mówił Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ale już pytanie dotyczące finansowania może oznaczać zmiany w obu kierunkach - likwidację finansowania partii z budżetu, ale i zwiększenie finansowania z budżetu - ocenił. To pytanie to "podręcznikowy przykład populizmu" - podsumował.

Partie zastąpią "podmioty gospodarczej funkcjonujące w parlamencie"?

W opinii dr. Mariusza Bidzińskiego z SWPS, zupełne odcięcie budżetowego finansowania partii politycznych może oznaczać "ubiznesowienie partii i stworzenie "podmiotów gospodarczych funkcjonujących w parlamencie". Jeśli nie budżet, to działalność gospodarcza i partie stają się podmiotami gospodarczymi - dodał. Brak finansowania z budżetu mógłby także - zdaniem Bidzińskiego - wpływać na to, że posłowie i senatorowie utracą swój wolny mandat i będą reprezentowali "określone grupy biznesu i utraciliby wolność wyrażania swojego stanowiska".

Bidziński opowiedział się m.in. za tym, by środki z budżetu państwa, które przeznaczane są na partie polityczne, były przekazywane także tym ugrupowaniom, które uzyskują mniejsze wyniki w wyborach parlamentarnych. Innym elementem - powiedział - jest kontrola finansowania partii i zwiększony dostęp do sprawozdań finansowych partii.

"Finansowanie partii z budżetu to standard w Europie"

Prof. Bartłomiej Michalak zauważył z kolei, że finansowanie partii z budżetu jest standardem we wszystkich rozwiniętych, demokratycznych krajach w zachodniej Europie. - Nie widzę realnego modelu alternatywnego, który byłby pozbawiony istotnego zagrożenia, czyli "zklientelizowania" przez bogatych patronów, czy wprost skorumpowania" - przekonywał. Według eksperta, należy postawić na pełną przejrzystość finansów partyjnych.

Odmienną opinię przedstawił prof. Andrzej Gorgol z Uniwersytetu Zielonogórskiego, według którego obecny system finansowania partii z budżetu jest zły.

Zagrożeniem jest - uważa prof. Gorgol - m.in. "zabetonowanie" sceny politycznej. Zwrócił też uwagę, że raporty m.in. Rady Europy postulują mieszany model finansowania partii, przy "dominującym udziale instrumentu finansowania prywatnego".

Być może należałoby rozważyć 1 proc. odpis od podatku czy zwolnienie podatkowe, które mogłoby obejmować nie tylko partie polityczne, ale także np. związki zawodowe - mówił.

6 września, zgodnie z inicjatywą poprzedniego prezydenta Bronisława Komorowskiego, Polacy mają odpowiadać na trzy pytania: czy są "za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu"; czy są "za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa" i czy są "za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości, co do wykładni przepisów prawa podatkowego, na korzyść podatnika".

wiadomości
prawo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)