- _ Wierzę, że teraz dojdziemy do prawdy _ - mówiła dziś w Londynie Marina Litwinienko, wdowa po Rosjaninie otrutym polonem w 2006 roku.
To komentarz do przełomu w sprawie: brytyjski rząd zgodził się na publiczne dochodzenie w sprawie śmierci jej męża. Podwyższenie rangi śledztwa da badającym tę sprawę dostęp do dokumentów z klauzulą tajnośći. Wcześniej śledczy nie mieli do nich dostępu. Według prowadzącego oba dochodzenia sir Roberta Owena, mogą się tam znajdować poszlaki lub dowody wskazujące na udział Moskwy.
Podczas konferencji prasowej w Londynie, wdowa nie kryła wzruszenia. - _ Nie robię tego przeciw Rosji czy Wielkiej Brytanii. Robię to dla sprawiedliwości i prawdy. Chcę udowodnić ludziom, że można uzyskać sprawiedliwość, nawet będąc w bardzo trudnej sytuacji. Wiem, że teraz czeka mnie długie oczekiwanie: może miesiąca, a może lata. Ale wierzę, że w końcu dojdziemy do prawdy. Wierzę w to - mówiła . _
Marina Litwinienko dodawała, że nie ma złudzeń, iż jeśli śledztwo za winnych uzna Rosjan, to uda się postawić ich przed brytyjskim sądem. Bo Rosja odmawia zgody na ekstradycję swoich obywateli.
- _ Nie sądzę, by Putin zmienił decyzję o ekstradycji. Nie zmieni konstytucji. Ale mówimy o innym rodzaju sprawiedliwości. Chodzi o to, by starannie przeprowadzić dochodzenie i wiedzieć z jakimi dokładnie dowodami mamy do czynienia. Dla mnie ważna jest i tego rodzaju sprawiedliwość _ - stwierdza.
Fakt, że decyzja o otworzeniu publicznego śledztwa ogłoszona została w samym środku kryzysu ukraińskiego wywołał na Wyspach mnóstwo komentarzy. Oficjalnie to przypadek, a rządzący musieli się śpieszyć przed rozpoczynającymi się jutro wakacjami parlamentarnymi. Ale większość brytyjskich komentatorów nie ma złudzeń, że ostanie wydarzenia odegrały tu sporą rolę.