Władze miasta wahają się, czy podjąć sądową batalię z właścicielem sieci klubów ze striptizem do niedawna działających pod szyldem "Cocomo".
Pozew o naruszenie dób osobistych Krakowa był już gotowy, ale prezydent Jacek Majchrowski nie wysłał go do sądu, po tym jak podobny proces przegrał Sopot. Teraz jednak z właścicielem klubów zwyciężył Wrocław, dlatego Kraków wrócił do pomysłu złożenia swojego pozwu. "Widzimy, że sądy w Polsce bardzo różnie orzekają w tej sprawie. Będziemy bardzo dokładnie chcieli przeanalizować uzasadnienia wyroków w obu sprawach. Być może wtedy zmodyfikujemy nasz pozew i zdecydujemy się go złożyć w sądzie" - mówi Monika Chylaszek z krakowskiego magistratu.
W tym tygodniu wrocławski sąd orzekł, że kluby nocne w środku miasta narażają dobre imię i renomę stolicy Dolnego Śląska i mają zaprzestać działalności. O to samo walczy Sopot. W marcu sąd oddalił powództwo, ale miasto się nie poddaje i złożyło apelację. Prezydent Karnowski jest dobrej myśli. Przypomina, że kilka miast, w tym Sopot, Wrocław i Warszawa, wygrało już jedną sprawę przeciwko Cocomo.
Firma zmieniła jednak nazwę i podzieliła się. Prezydent Sopotu uważa, że wyrok wrocławskiego sądu otwiera drogę do zwycięstwa w apelacji, którą złożyło miasto. Chce ono, aby zakazać Cocomo zaczepiania klientów przed jej klubami w całej Polsce.
W sieci klubów "Cocomo" w całym kraju miało dochodzić do oszustw i kradzieży. W tej sprawie prokuratura wszczęła 50 śledztw. Siedziba firmy mieści się w Krakowie, kluby prowadzone są w kilkudziesięciu miastach Polski. Kilka z nich prowadzi już sądowe batalie z siecią.