Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Katastrofa pod Częstochową. To mogła być awaria silnika

0
Podziel się:

Stan osoby, która przeżyła katastrofę poprawia się.

Katastrofa pod Częstochową. To mogła być awaria silnika
(PAP/Waldemar Deska)

Wiele elementów świadczy o tym, że silniki samolotu, który rozbił się w Topolowie, nie działały prawidłowo. Według dziennikarza Przeglądu Lotniczego, moment katastrofy oraz wysokość samolotu wskazują, że doszło do niej podczas wznoszenia. Prokuratura podejrzewa, że oględziny wraku samolotu potrwają do jutra. Chodzi o samolot, który wczoraj runął w miejscowości Topolów. W katastrofie zginęło 11 osób. Poprawia się stan zdrowa jedynej osoby ocalałej z wczorajszego wypadku lotniczego w okolicach Częstochowy. 40-letni mężczyzna jest w stanie ciężkim, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Na razie nie wiadomo, co mogło być przyczyną wypadku. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do śledztwa, maszyna mogła być przeładowana.

[aktualizacja 20:15]

_ - Samolot zderzył się z ziemią przy bardzo dużym kącie przechylenia i nachylenia _ - mówił Andrzej Pussak z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Jak dodał, zdjęcia świadczą o dużym zadymieniu podczas rozruchu silników.

_ - Mamy podejrzenia, choć to na razie tylko hipotezy, co do sprawności tych silników. Wiele elementów świadczy o tym, że mogły działać w sposób nieprawidłowy _ - mówił w niedzielę Pussak. Wskazał, że chodzi o 300-konne jednostki napędowe produkcji firmy Lycoming.

Pytany o nieoficjalne informacje, jakoby piper, który uległ katastrofie, miał przed nią problemy z jednym silników (m.in. problemy z uruchamianiem), Pussak zaznaczył, że _ tajemnicą poliszynela jest, że samolot miał już w trakcie transportu ze Stanów Zjednoczonych międzylądowanie na Grenlandii, gdzie były kłopoty z silnikiem _.

Ekspert dodał, że _ duży zakres zdjęć, które są w posiadaniu Komisji, świadczą o dużym i gęstym zadymieniu tych silników _. _ To symptom świadczący, że być może coś było z nimi nie tak _ - wyjaśnił. _ Ustawienie łopat śmigła, zniszczenie tych łopat, kątów natarcia tych łopat i stan techniczny silnika sugerują, że Komisja idzie we właściwym kierunku _ - ocenił.

Pussak odniósł się też do hipotez sugerujących, że do katastrofy mógł przyczynić się ciężar samolotu. _ Przy tak wysokich temperaturach, jakie panowały w sobotę i ten element jest brany bardzo poważnie pod uwagę _ - zaznaczył. Dodał jednak, że PKBWL nie określiła jeszcze ciężaru maszyny w chwili katastrofy.

Pracę specjalistów utrudnia fakt, że dokumentacja lotu znajdowała się na pokładzie samolotu._ - Nieszczęście polega m.in. na tym, że część tej dokumentacji znajdowała się na pokładzie, w tym tzw. pokładowy dziennik techniczny, w którym opisywana jest całodzienna historia tego samolotu _ - zaznaczył Pussak. Dodał, że chodzi o kwestie m.in. ilości tankowanego paliwa (co przekłada się na ciężar), ciężaru skoczków czy spadochronów.

_ - Obecnie nawet nie wiem, który to był wylot - czy to był pierwszy wylot, czy któryś z kolejnych. Nie znam jeszcze stanu zatankowania tego samolotu pod kątem paliw, smaru, ciężaru do startu itp. Robimy w tej chwili wszystkie starania - to jest rola prokuratury i policji, żeby te wszystkie dokumenty pozyskać - na chwilę obecną nie mam ich jeszcze w posiadaniu _ - zaznaczył ekspert.

Do wypadku doszło w najbardziej niebezpiecznym momencie lotu

- _ Jedna z najbardziej niebezpiecznych faz, szczególnie w takiej sytuacji samolot znajduje się na niewielkiej wysokości i w razie problemów pilot nie dysponuje dużym marginesem bezpieczeństwa wynikającego z wysokości lotu. W przypadku awarii silnika, zapas wysokości umożliwia powrót na ziemie lotem szybowym bez napędu. Im jest wyżej, tym większe są możliwości uratowania się _ - mówi Michał Setlak, dziennikarz _ Przeglądu Lotniczego _

Pożar, który wybuchł po upadku samolotu na ziemię może znacznie utrudnić wyjaśnienie przyczyn katastrofy. Ekspert podkreśla jednak, że są sposoby, by móc ustalić co wydarzyło się przed wypadkiem.

- _ Nie wiemy jeszcze, jak była wyposażona ta wersja samolotu, czy był to samolot z tradycyjnymi przyrządami analogowymi, mechanicznymi czy też pneumatycznymi na pokładzie, czy też był wyposażony w tzw. szklany kokpit, czyli przyrządy elektroniczne. Jeżeli takowe występowały, to komisja na pewno będzie się starała odszukać karty pamięci, które w takich urządzeniach są zawarte _ - dodaje.

Źródłem informacji o tym co wydarzyło się z samolotem mogą być też nośniki pamięci, które mogli mieć ze sobą pasażerowie, czyli spadochroniarze. Chodzi na przykład o kamery, aparaty lub telefony, na których mogły zostać zarejestrowane przynajmniej fragmenty lotu.

Wrak jest badany

Nie wiadomo, czy dzisiaj uda się śledczym przesłuchać mężczyznę. Decyzję w tej sprawie podejmą lekarze. Stan zdrowia psychicznego mężczyzny wczoraj na to nie pozwalał. Do wypadku lotniczego doszło w Topolowie koło Częstochowy. Samolotem typu Piper Navajo leciało 12 osób. 11 zginęło.

Sekcje zwłok ofiar katastrofy samolotu pod Częstochową rozpoczną się jutro rano - poinformowała prokuratura. Prokurator Tomasz Ozimek powiedział, że wydobyto je już z samolotu.

- _ Ciała zostały już przewiezione do prosektorium i jutro w godzinach rannych rozpoczną się sekcje tych ofiar. _ - powiedział Ozimek. Śledczy dodał, że na razie nie wykluczono żadnej wersji dotyczącej przyczyn katastrofy.

-_ Rozważamy trzy główne kwestie śledcze. Pierwsza wersja jest to awaria sprzętu. Chodzi o awarię silnika. Druga wersja jest to błąd ludzki. Może chodzić o błąd pilota. A trzecia wersja są to działa osób odpowiedzialnych na lotnisku za ruch samolotów w tej przestrzeni powietrznej _ - skomentował. Tomasz Ozimek mówił też, że maszyna nie była przeładowana - powiedział prokurator.

-_ Z wstępnych ustaleń tego śledztwa wynika, że samolot został zarejestrowany i był przystosowany do przewozu dwunastu osób. Także, ze wstępnych ustaleń wynika, że nie została przekroczona osobowa ładowność tego samolotu. Musimy jednak wyjaśnić czy kwestia dotycząca ładunku była w sposób właściwy przeprowadzona _- powiedział Ozimek.

Na lotnisku pracuje grupa ekspertów Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Prowadzą oględziny wraku, zabezpieczają rejestratory i rozmawiają ze świadkami katastrofy.

W sobotniej katastrofie samolotu pod Częstochową zginęło 11 osób; jedną uratowaną, w ciężkim stanie, przewieziono do szpitala w Częstochowie. Samolotu używała prywatna szkoła spadochronowa; maszyna wykonywała lot z podczęstochowskiego lotniska w Rudnikach.

Późnym wieczorem prokuratorzy i członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL) ustalili, że szczegółowe oględziny miejsca zdarzenia i wraku odbędą się w niedzielę. W nocy natomiast śledczy mieli oglądać i zabezpieczać pozostające jeszcze we wraku zwłoki części ofiar, a także odwozić je do prosektorium.

-_ Będziemy w dniu dzisiejszym dokonywać szczegółowych oględzin miejsca wypadku, wraku samolotu. Postaramy się zidentyfikować wszelkiego rodzaju elementów, które mogłyby zachować pamięć takie jak rejestratory. Niezależnie będziemy przesłuchiwać świadków _ - powiedział Ryszard Rutkowski z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Informacja o katastrofie samolotu z dwanaściorgiem osób na pokładzie napłynęła do służb ratowniczych ok. godz. 16.20. Jak powiedział rzecznik częstochowskiej straży pożarnej kapitan Paweł Liszaj, w chwili przyjazdu strażaków na miejsce poza samolotem znajdowały się trzy osoby, z których jedna przeżyła katastrofę. Po katastrofie maszyna paliła się. Pożar został szybko ugaszony.

Dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski informował, że uratowaną osobę w stanie ciężkim, stabilnym, przetransportowano jednym z trzech skierowanych do akcji śmigłowców LPR do szpitala w Częstochowie. Według lekarzy, z ok. 40-letnim mężczyzną z urazami m.in. miednicy, od początku był kontakt. Wieczorem ranny przechodził badania, przebywał na OIOM-ie.

Po godz. 18.30 koordynator działań medycznych na miejscu katastrofy potwierdził informację o dziewięciu kolejnych śmiertelnych ofiarach we wraku. Ich ciała zostały praktycznie zwęglone; osoby te nie miały szans na przeżycie.

Samolot był przeciążony?

Miejsce katastrofy leży w linii prostej ok. 3 km od lotniska w Rudnikach. Samolot spadł niedługo po starcie, poza zabudowaniami. Na razie nie wiadomo, co mogło być przyczyną wypadku. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do sprawy, maszyna mogła być przeładowana, co przy wysokiej temperaturze powietrza mogło doprowadzić do awarii jednego z silników.

Na miejsce w sobotę udali się eksperci z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKWBL). Jeden ze specjalistów PKBWL pojawił się tam po południu. Wieczorem dojechał też kilkuosobowy zespół Komisji.

Wcześniej swoją pracę rozpoczął siedmioosobowy zespół prokuratorów. Jak informował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie prok. Tomasz Ozimek, śledczy m.in. zabezpieczali na lotnisku w Rudnikach dokumentację dotyczącą prowadzonego przez szkołę spadochronową kursu, wykonywanych lotów i stanu maszyny.

Prokuratorzy obejrzeli też wstępnie miejsce katastrofy a także zwłoki znajdujące się poza wrakiem, które wieczorem odwieziono już do prosektorium. Od poniedziałku przeprowadzane będą ich sekcje. W przypadku zwłok, które po katastrofie znajdowały się we wraku wiadomo, że konieczne będą badania DNA.

Choć śledczy pozyskali wstępną wiedzę dotyczącą tożsamości pilota, instruktorów i uczestników lotu (są to mieszkańcy m.in. województw śląskiego, małopolskiego i łódzkiego) a także spotkali się z bliskimi ofiar, którzy dotarli na miejsce katastrofy w sobotę wieczorem, nie ujawnili bliższych informacji na ten temat.

Postępowanie po katastrofie nie zostało do tego czasu formalnie wszczęte. Zanim to nastąpi, śledczy mogą przez pięć dni wykonywać, w niezbędnym zakresie, czynności śledcze. Wśród nich były dotąd m.in. przesłuchania pierwszych świadków.

Samolot, który uległ katastrofie, to dwusilnikowy Piper PA-31 Navajo o rejestracji N11WB - niedawno sprowadzony do Rudnik przez prywatną szkołę spadochronową Omega. Sama szkoła pod koniec maja br. informowała na stronie internetowej o wykonaniu w Częstochowie pierwszych skoków ze swojej nowej 10-miejscowej maszyny o tej nazwie.

Jak wynika m.in. z fotografii znajdujących się na stronie szkoły, samolot został przerobiony pod kątem skoków spadochronowych - m.in. z wnętrza usunięto większość wyposażenia a przy bocznych drzwiach do kabiny, na zewnątrz kadłuba, zamontowano podest i uchwyty.

Strażacy i eksperci podkreślają, że to najtragiczniejsza katastrofa samolotu cywilnego, do której doszło w Polsce od wielu lat. 13 listopada 2011 r. w lesie, w dzielnicy Miasteczka Śląskiego - Żyglinie, kilka kilometrów od drogi startowej portu lotniczego Katowice w Pyrzowicach, rozbił się samolot Cirrus SR22. Zginęły wówczas wszystkie cztery osoby, które znajdowały się na pokładzie - dwie kobiety i dwóch mężczyzn.

Czytaj więcej w Money.pl
Pod Częstochową spadł samolot. Jest wiele ofiar Na pokładzie maszyny byli skoczkowie spadochronowi. To największa tego typu katastrofa od lat.
Katastrofa w mundialowym mieście Dwie osoby zginęły i 19 zostało rannych, gdy zawaliła się niedokończona estakada drogowa w Belo Horizonte, mieście goszczącym rozgrywki piłkarskich mistrzostw świata.
Zatonęła łódź z imigrantami. Gdzie? Uratowano 60 osób, pięć na pewno utonęło. Ratownicy wciąż poszukują 32 ludzi.
wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)