Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Anna Frankowska
|

Alimenciarze tracą prawa jazdy

0
Podziel się:

Rodzice, którzy nie chcą płacić alimentów będą tracić prawo jazdy. We Wrocławiu i Łodzi wkrótce dokumenty straci tysiąc osób.

Alimenciarze tracą prawa jazdy
(Mirosław Trembecki/PAP)

Nie płacisz alimentów? Możesz stracić prawo jazdy. Ponad tysiąc tych dokumentów zamierzają odebrać urzędnicy z Wrocławia i Łodzi. To skuteczny bat na osoby, którzy uchylają się od płacenia swoich zobowiązań.

Jest o co walczyć, bo zaległości w ściąganiu alimentów są ogromne. Zaległości dłużników alimentacyjnych w 2006 roku wobec państwa wynoszą 8 mld zł. Państwo ściąga zaledwie 0,13 proc. tego, co wydano w postaci zaliczek.

Procedura zabierania praw jazdy ruszyła na dobre w minionym roku, choć możliwość istnieje od września 2005 roku. Pozwala na to zapis w ustawie o postępowaniu wobec dłużników alimentacyjnych.

Zanim "bat" zadziała

W zabieraniu praw jazdy przodują Wrocław i Łódź. Gminy, a dokładniej Miejskie Ośrodki Pomocy Społecznej, mogą zwrócić się o odebranie dłużnikowi prawa jazdy.

"To często dobry straszak na niesolidnych płatników" - mówi Lilianna Dąbrówka, kierownik działu dłużników alimentacyjnych we wrocławskim MOPS-ie. W 2006 i 2007 roku napisano 560 wniosków o zatrzymanie prawa jazdy, ostatecznie zabrano 81 dokumentów.

_ Rodzicowi, który zostaje bez pieniędzy na dziecko, gmina wypłaca zaliczkę alimentacyjną w wysokości od 170 do 300 złotych. Jeśli dłużnik z powodu unikania płacenia straci prawo jazdy, to odzyska je dopiero, gdy spłaci tę zaliczkę i zobowiązania wobec opiekuna dziecka. _"Kiedy niesolidny alimenciarz dostaje taki wniosek, nagle zaczyna z nami współpracować. Wcześniej nie odbierają pism, nie reagują na nasze telefony. Często pod taką presją ojcowie zaczynają współpracować" - dodaje Dąbrówka.

Na skutek tych działań we Wrocławiu 67 ojców podjęło pracę i zaczęło płacić alimenty. To wciąż jednak niewiele, biorąc pod uwagę, że we Wrocławiu są 4 tysiące dłużników, a zaległości alimentacyjne ocenia się w gminie na 18 mln złotych.

Sama procedura obierania prawa jazdy jest długa, często trwa około pół roku lub rok. Gmina najpierw musi prześwietlić majątek dłużnika. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej robi wywiad środowiskowy, występuje do urzędu pracy, by ten znalazł mu jakąś posadę. Stara się go zaktywizować.

Jeśli niesolidny rodzic pozostaje oporny, wówczas inspektorzy MOPS-u kierują wniosek do prokuratury i występują do wydziału komunikacji o odebranie prawa jazdy.

Rekordzistką w straszeniu niesolidnych obok Wrocławia jest też Łódź. Przez cały 2006 rok i 3 miesiące tego roku wniosków o odebranie uprawnień było 659, z tego już prawie 200 osób z prawami jazdy musiało się pożegnać. Natomiast około 80 kierowców zdecydowało się zapłacić.

"Często sytuacja matek wychowujących dzieci jest dramatyczna" - mówi Katarzyna Grobelna z łódzkiego MOPS-u. "Zdarzają się sytuacje, że niesolidny płatnik nagle pojawia się w urzędzie protestując przeciwko zabieraniu prawa jazdy. Tłumaczy, że jest mu ono potrzebne do pracy, choć formalnie w papierach nie ma żadnych dochodów" - opowiada Grobelna.

Często niesolidni ojcowie pracują na czarno i nie płacą uważając, że łożeniem na ich dzieci powinno zająć się państwo. Są oburzeni tym, że zabierając im prawa jazdy ogranicza się ich prawa.

Straszak nie dla wszystkich skuteczny

Nie wszędzie jednak istnieje przekonanie, że jest to skuteczny środek. Przykładowo w Katowicach, bardzo niewielu dłużników posiada prawa jazdy. Często stracili je już wcześniej za jazdę po pijanemu. W 2006 roku skierowano tam 97 wniosków o zabranie dokumentu, z czego zatrzymano 4. Podobna sytuacja jest w Warszawie, gdzie skierowano 179 wniosków, z czego odebrano je 30 osobom.

Urzędnicy mogą też sięgnąć po ostrzejszy środek - o zasądzenie alimentów przykładowo od rodziców ojca, czyli dziadków dziecka. Oczywiście niesolidny płatnik musi odrzucić wszystkie możliwości współpracy. Sprawdza się czy dziadkowie są w stanie płacić. W praktyce jednak ten sposób jest rzadko stosowany.
_ Kodeks rodzinny i opiekuńczy (art. 132) mówi o tym, że kiedy zobowiązany do płacenia alimentów nie chce lub nie może tego robić, obowiązek przechodzi na jego najbliższych krewnych: rodziców lub rodzeństwo. _

Konkubinat dobry do egzekucji?

Nic dziwnego, że politycy prześcigają się w nowych pomysłach na nękanie niesolidnych płatników. Wcześniej mogliśmy usłyszeć o czarnej liście alimenciarzy. Ostatnio był też głośno o projekcie egzekwowania długów alimentacyjnych od obecnych partnerek niesolidnych płatników. Jest też pomysł na umieszczenie wizerunku niesolidnych ojców w internecie.

Projekt posłów koalicji, który powstał na bazie projektu obywatelskiego, zawiera propozycję powrotu Funduszu Alimentacyjnego. Sejm debatował nad tym w marcu.

Fundusz miałby funkcjonować w gminie. Tam łatwiej można zweryfikować sytuację majątkową dłużnika.

Gminy ścigałyby dłużników z pomocą komorników i urzędów skarbowych. Uwikłani w pętlę wieloletnich długów, dostaliby nową szansę - umorzenie starych zaległości, ale dopiero po "poprawieniu się" i regularnych wpłatach. Przykładowo mogliby wtedy mieć umorzone: 30 proc. - jeśli przez 3 lata płaciliby regularnie; 50 proc. - jeśli płaciliby przez 5 lat; 100 proc. - po 7 latach skutecznej egzekucji.

_ Według proponowanych rozwiązań, z pomocy Funduszu będą mogły korzystać osoby, które mają kłopot z wyegzekwowaniem od drugiego z rodziców alimentów, a ich dochód na jedną osobę w rodzinie nie przekracza 725 zł. Maksymalnie będą mogły otrzymać 500 zł. Osoby, które ponownie wezmą ślub, nie będą pozbawione świadczeń. _Projekt umożliwia też utworzenie centralnego rejestru dłużników alimentacyjnych. To co najbardziej bulwersuje opinię publiczną, to pomysł, by alimenty były egzekwowane nie tylko z majątku dłużnika, ale i od jego nowego partnera życiowego.

Poseł Tomasz Latos z PiS, który prezentował projekt w Sejmie, ocenia, że krytyka wynika z tego, iż ktoś nie doczytał całego projektu.

"Będzie to stosowane dopiero wtedy, gdy konkubent nie będzie w stanie wykazać, że dana rzecz należy do niego" - mówi poseł i podkreśla, że należy zwiększyć restrykcyjność wobec dłużników.

"Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że zasiłki alimentacyjne to pieniądze wszystkich podatników. Każdy pomysł, który sprawi, że ściągalność będzie lepsza, a nie będzie obciążać podatników, jest dobry. Musi to być jednak projekt zgodny z prawem" - podkreśla poseł.

Chwali też pomysł, by ściąganiem długów zajęły się urzędy skarbowe. "Komornicy niechętnie zajmują się egzekucją długów alimentacyjnych. Urzędnik skarbowy będzie to traktował inaczej. Dla niego nie będzie ważne jaki to dług" - argumentuje Latos.

Poseł ma nadzieję, że poprawione przepisy uda się wprowadzić jeszcze w tym roku.

| Jak to robią za granicą |
| --- |
| Na pomysł umieszczania wizerunku dłużników w internecie wpadła kanadyjska minister do spraw socjalnych Madeleine Meiller. "Mamy prawo postąpić w ten sposób. Oprócz zablokowania kont bankowych opornego rodzica, administracja może zawiesić jego prawo jazdy, a nawet odebrać paszport." Madeleine Meilleur zapewnia, że kieruje się jedynie dobrem dzieci. "To właśnie one cierpią biedę, kiedy rodzice nie dają pieniędzy" - mówi. |

ZOBACZ TAKŻE:

wiadomości
gospodarka
prawo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)